Z takiej czołobitności rodzi się jednak mierność i bierność polskiej polityki. To w niej należy szukać przyczyn tego, że ta nasza polityka dawno już przestała odpowiadać na potrzeby ludzi. Bo kiedy w partii chodzi o to, żeby się przypadkiem za bardzo nie wychylić i przetrwać do następnych wyborów, jak mają na jej łonie rodzić się idee, które coś w Polsce zmienią. To, przyznajmy, że odważnie, zarzuca Donaldowi Tuskowi Jan Rulewski, z którym rozmowę publikujemy obok. Skarży się senator związany z PO, że nie dopuszcza się ludzi Platformy do współdecydowania o polityce partii. Że rozwiązania rodzą się w coraz węższym gronie zauszników premiera. A przecież taki ideowy chów wsobny zawsze był hamulcowym zmian. Środowisko Tuska już dawno przestało myśleć niestandardowo. Sięga ciągle do tych samych wysłużonych rozwiązań, bo skoro raz już się sprawdziły, czemu nie mają sprawdzić się znowu.
Dla dobra nie tylko Platformy, która przecież walczy o przetrwanie, ale także nas wszystkich, którym we znaki daje się kryzys gospodarczy, poszerzenie debaty wewnętrznej i trochę fermentu w szeregach bardzo by się przydały. Może w końcu rozleniwiona pozostawaniem pod butem premiera partia dostałaby impulsu do działania - nie tylko odbiłaby się w sondażach, ale zrobiła w końcu coś dobrego dla Polaków.