W tym kontekście musi martwić ostatni raport NIK - ogłoszony tuż przez zamachami w Paryżu - z którego wynika, że w Polsce w zasadzie nie istnieje polityka integracyjna. Nasze państwo ogranicza się do wypłaty rocznego zasiłku dla uchodźców. Potem zostawia ich samym sobie. To wypadkowa podejścia państwa polskiego do mieszkających tu ludzi. Skrajny liberalizm rzuca na żywioł nieregulowanego kapitalizmu całe masy ludzkie, które nie zawsze dobrze sobie z nim radzą, często lądując poza marginesem społeczeństwa. O ile jednak Polacy nie czują się obco w swoim kraju, to już przybywający do nas uchodźcy na tym marginesie czują się obco podwójnie - ekonomicznie i kulturowo. Rodząca się w nich frustracja to pożywka dla wszelkich radykalizmów, z radykalizmem religijnym na czele. Już dziś w Polsce żyje wielu muzułmanów, którzy bardzo różnie radzą sobie w naszym kraju. Część z nich to historie pisane sukcesem - szczególnie tak licznych lekarzy z krajów muzułmańskich. Są też jednak przypadki, które nie napawają takim optymizmem.
Można oczywiście wzruszyć ramionami i stwierdzić, że Polacy też nie mają lekko. Czemu mamy im pomagać? Po co tu przyjeżdżali? Cóż, Francuzi też tak mówili, kiedy ochoczo przyjmowali tanich pracowników ze swoich byłych kolonii. Też uznali, że nie warto się ich losem przejmować. Efekty tego widzimy dzisiaj. Sfrustrowani młodzi francuscy muzułmanie z tworzonych dla ich rodziców gett, odrzuceni przez kraj, który uznają za swój, zasilają szeregi Państwa Islamskiego i organizują zamachy terrorystyczne nad Sekwaną. Obawiając się przyjazdu uchodźców do Polski, zastanówmy się, czy nie bardziej trzeba się bać państwa, które nie robi nic, by mieszkających już u nas wyznawców Mahometa nie wpychać w ręce radykałów.
Zobacz: Bronisław Wildstein: Europa ignoruje prawa większości