- Jak środowisko imigrantów może sprzyjać terroryzmowi?
- To środowisko jest infiltrowane przez fundamentalistów muzułmańskich i ich ideologia znajduje w nim posłuch. W dużej mierze należą do niego ludzie, którzy z różnych względów są na dole drabiny społecznej. Ich rodzice czy dziadkowie, którzy do Francji przyjechali często jako analfabeci, uważali, że życie w tym kraju to awans. Drugie, trzecie pokolenie, które już tam się urodziło, odkryło, że jest na marginesie społeczeństwa. To jest w ogóle problem, że różne cywilizacje, mające różny model organizacji ładu społecznego, nie mogą z sobą funkcjonować.
- Czyli problemem nie muszą być imigranci, tylko polityka państwa, która nie zadaje sobie trudu, by integrować ich ze społeczeństwem.
- Problemem są i polityka, i kwestie kulturowe. Przy odpowiednio dużej grupie spójnych cywilizacyjnie imigrantów pojawia się problem. Gdzieś ten problem rozwiązano lepiej, gdzieś gorzej, ale ten problem zawsze jest. Przecież on jest obecny nie tylko we Francji, ale także w krajach Beneluksu, Wielkiej Brytanii czy Niemczech.
- Przy tej nowej fali migracji nie powinniśmy wyciągnąć wniosków z doświadczeń tych krajów? Napływały do nich rzesze muzułmanów, których traktowano wyłącznie jako czynnik ekonomiczny - tanią siłę roboczą. Nie troszczono się o to, żeby ci ludzi czuli się częścią społeczeństwa, i ten błąd trzeba naprawić.
- Nie wiem, czy przy dużej odmiennej kulturowo grupie da się to tak łatwo naprawić. Odpowiedzią jest konieczność asymilacji. Tyle że oni nie chcą się asymilować, bo to oznacza wyzbycie się przez nich tożsamości kulturowej.
- Sporo muzułmanów jednak przyjmuje europejski styl życia. Weźmy chociażby dzietność. Mówi się, że muzułmanie mają gromadki dzieci, ale w Europie dzietność muzułmańskich kobiet zbliża się do średniej europejskiej. Muzułmanie we Francji głosują nawet na skrajnie prawicowy Front Narodowy.
- Ma pan rację, że część tych muzułmanów się integruje. Ja mówię o tych największych grupach, które się nie integrują i mają na to prostą odpowiedź, że są kimś innym. Podstawowy problem tkwi jednak w słabości kultury Zachodu. Gdybyśmy mieli mocne poczucie wartości własnej kultury, pewność siebie, to potrafilibyśmy właściwie reagować. U nas jednak dominuje przeświadczenie, że ważne są prawa mniejszości, a zupełnie ignorujemy prawa większości. Efekt tego taki, że we Francji czy Wielkiej Brytanii istnieją meczety czy ośrodki kultury muzułmańskiej, które nawołują do tego, by Europę podbić, a jej kulturę zniszczyć. W imię wolności słowa pozwala się fundamentalistom jawnie działać.
Zobacz: Jacek Żakowski: Boję się nacjonalizmu i polskiej ksenofobii