Paweł Kukiz i rodzący się w bólach wokół niego ruch wpadli w pułapkę wszystkich antyestablishmentowych buntów, które w ostatnich latach przetoczyły się nie tylko przez pogrążone w kryzysie kraje południowej Europy, lecz także przez Bliski Wschód czy Stany Zjednoczone. Wściekli ludzie różnych profesji, różnych warstw społecznych i w różnym wieku jednoczyli się przeciwko zastanej rzeczywistości, oderwanym od ich problemów elitom politycznym i, nierzadko, wykluczającemu systemowi ekonomicznemu. Tłumnie ruszali na ulice i włączali się w akcje typu Occupy Wall Street. Ruchy, które jednoczył bunt, nagle wytracały impet, kiedy przychodziło do sformułowania postulatów politycznych, które bunt zamieniłyby w twórcze działanie.
Przy wszystkich różnicach to samo przeżywa właśnie Paweł Kukiz. Ten próbował przeskoczyć problem postulatów, w ogóle rezygnując z programu i skupiając się wyłącznie na kwestiach JOW-ów. Może to było dobre jako hasło w wyborach prezydenckich, ale nie da się pozyskiwać elektoratu na graniu ciągle tej samej piosenki. "We are the Champions" zespołu Queen to świetny numer, ale do znudzenia grany w radio zupełnie stracił swój urok. To samo jest z JOW-ami. Tym bardziej że "partiokracja", z którą mają one walczyć, to jest zupełnie błędne zdefiniowanie problemów społeczeństwa.
Zobacz: Przemysław Harczuk: Dopisuję się do wycieczki
A społeczeństwo nie tyle mierzi marna klasa polityczna, co sytuacja życiowa - bezrobocie, praca na śmieciówkach, niskie pensje czy brak dobrych usług publicznych w rodzaju służby zdrowia. Nie zajmując w tych sprawach stanowiska, Kukiz sam skazuje siebie na polityczną marginalizację. Rozumie to nawet PiS, który porzucił sprawy obyczajowe i Smoleńsk na rzecz postulatów ekonomicznych, podszytych kwestiami prospołecznymi. Można się nie zgadzać co do szczegółów propozycji, ale kierunek partia Kaczyńskiego obrała słuszny i ciągle umacnia się w sondażach. Jeśli Paweł Kukiz tego nie zrozumie, nici z jego wielkiej rewolucji. A jak mówił słynny francuski slogan z maja 1968 roku, ci, co wywołują częściową rewolucję, nic tylko kopią sobie własny (polityczny) grób.