W ostatnich dniach warto sięgnąć po oficjalne dokumenty Unii Europejskiej, żeby przypomnieć sobie, czym w założeniach jest ta organizacja. Można bowiem o tym bardzo łatwo zapomnieć, kiedy widzi się, co Bruksela pod rękę z Berlinem wyprawia wobec Grecji.
W traktacie o UE czytamy m.in. o tym, jak to wspiera ona dobrobyt narodów i "zwalcza wykluczenie społeczne i dyskryminację oraz wspiera sprawiedliwość społeczną i ochronę socjalną". Tyle teoria, bo w praktyce wszystkie działania, które podjęto wobec zadłużonej Grecji, zaprzeczają tym szczytnym ideom. Program naprawczy, który Unia narzuciła temu krajowi, nie doprowadzi bowiem do wzrostu dobrobytu, ale za to walnie przyczyni się do wykluczenia społecznego, ostatecznego zniszczenia sprawiedliwości społecznej i ochrony socjalnej w tym kraju.
Bruksela wymaga od rządu w Atenach dalszych cięć budżetowych, podwyższenia podatków, prywatyzacji majątku państwowego i rości sobie prawo do kontroli ustaw, które mają wprowadzić ten plan w życie. Oznacza to nie tylko zabicie greckiej gospodarki, rozmontowanie państwa, od pomocy którego zależy coraz więcej ubożejących na potęgę Greków, ale także faktycznie morderstwo demokracji w jej ojczyźnie. Już samo narzucenie porozumienia przez Brukselę jest działaniem wbrew tamtejszemu społeczeństwu, które przygniatającą większością odrzuciło w referendum lansowane przez Unię "zaciskanie pasa". Do tego demokratycznie wybrany rząd nie będzie miał żadnej swobody w działaniu, bo zawsze mogą zaprotestować unijni politycy.
Wszystko to w imię spłaty długów wobec instytucji finansowych, które nie tylko na potęgę pożyczały Grecji pieniądze, ale jeszcze pomagały ukrywać informacje o faktycznej kondycji tego kraju. Pieniądze, które Unia wypłaci Atenom, od razu bowiem wrócą do wierzycieli. Grecja zostanie wyłącznie z ledwo dyszącą gospodarką i milionem problemów społecznych. Program, nazywany często ratunkowym, zamiast pomóc pacjentowi, tylko go wykończy. Unia występuje więc w roli ekspozytury światowej finansjery, a nie demokratycznej instytucji, która pomaga innym krajom wygrzebać się z kłopotów.
To zła wiadomość dla całego projektu unijnego. Działania Brukseli podważają bowiem samą ideę UE, przyczyniają się do wzrostu nieufności wobec niej wśród jej obywateli i są sygnałem dla państw o słabszych gospodarkach, że w razie kłopotów najsilniejsi gracze w nosie będą mieli programowy solidaryzm między krajami członkowskimi. Jeśli będą mieli do wyboru pomoc rynkom finansowym i państwom, zawsze wybiorą to pierwsze. Witamy w Unii, która została postawiona na głowie.