Tomasz Walczak: Dobrzy Amerykanie, źli Niemcy

2014-04-04 4:00

Niby w tym roku mija 69 lat od zakończenia II wojny światowej, ale głęboko zakorzeniona niechęć do Niemca w niektórych została. Wojenną przeszłość nasi politycy przeżywają jako bolesną teraźniejszość. Jacek Protasiewicz, widząc umundurowanych funkcjonariuszy niemieckich, od razu krzyczy "Heil Hitler!", a premier Tusk straszy powtórką 1 września, jeśli PO nie wygra wyborów do europarlamentu.

Jest też zjawisko osobne, czyli Jarosław Kaczyński, który w mniejszości niemieckiej w Polsce widział swego czasu piątą kolumnę, a teraz nie życzy sobie w ramach natowskiej obecności w naszym kraju niemieckich wojsk. Woli amerykańskie. W końcu US Army jest silniejsza niż Bundeswehra i tylko ona nas obroni.

Ale co nawet chyba ważniejsze, niemieccy żołnierze się kojarzą. Wiadomo, wojna, okupacja. Zaczną maszerować w tych swoich mundurach (choć nie tak stylowych jak te nazistowskie zaprojektowane przez Hugona Bossa) i przerażone dzieci będą się wczepiać w spódnice matek, mając przed oczami Auschwitz czy powstanie warszawskie. Może za siedem pokoleń, sugeruje Jarosław Kaczyński, takich skojarzeń nie będzie.

Przeczytaj: Tomasz Walczak: Zignorować pretensje Kremla

Cóż, wyraźnie się z panem prezesem nie rozumiemy. I nie chodzi wcale o kwestie polityczne, ale o czysto pokoleniowe doświadczenia. On urodzony zaraz po wojnie, wychowany w gomułkowskiej nienawiści do Niemców i kulcie Grunwaldu, w Niemczech chce widzieć tylko najeźdźcę, a w ich obywatelach nowych doktorów Mengele.

Mnie, dziecku lat 80., nasi zachodni sąsiedzi kojarzą się z przez lata niedostępnymi w Polsce smakołykami, niemieckimi kanałami w kablówce i w końcu młodymi Niemcami, którzy za każdym razem, gdy się spotykamy, przepraszają za wojnę i do Warszawy przyjeżdżają nie po to, żeby gwałcić i mordować, ale żeby dobrze się bawić. Kiedy Jarosław Kaczyński, widząc Niemców, słyszy stukot oficerek, ja, moje pokolenie i ludzie znacznie ode mnie młodsi, widzimy normalnych, ciekawych świata ludzi.


Jeśli więc prezes PiS zastanawia się, dlaczego młodzi tak go nie lubią i nie chcą na niego głosować, powinien zrozumieć, że są po prostu ulepieni z innej gliny niż on, a Niemcy nie są już dla nich wrogami i antyniemieckością nie można ich do siebie przyciągnąć.

Polub se.pl na Facebooku