– To inaczej – czemu liderzy PiS w wielu przypadkach są przeciwni podejmowaniu tych tematów?
– Bo nie są politykami prawicy. Bo tak naprawdę nie są konserwatystami. Bo tematy cywilizacyjne i moralne są im potrzebne do walki politycznej, nie do tego, by je po prostu rozwiązać. Bo liderzy PiS-u nigdy nie byli zainteresowani zmianą prawa w tej kwestii.
– Tu jednak pojawia się jeden bardzo konkretny argument – zaostrzenie prawa aborcyjnego spowodowałoby gwałtowne protesty. Może nawet upadek rządu. A w efekcie mogłoby wynieść do władzy jakiegoś polskiego Zapatero, który zaostrzyły prawo w drugą stronę i wprowadził pełną dostępność aborcji, nawet w końcowym etapie ciąży?
– Przypomnę, że w Polsce, aby wprowadzić prawo takie, jak w Hiszpanii wprowadził Zapatero, należałoby zmienić konstytucję. Trybunał Konstytucyjny w 1997 r. uznał, że aborcja na życzenie, a nawet aborcja z przyczyn społecznych jest niezgodna z polską konstytucją. A więc gdyby ktokolwiek chciał zmienić prawo w drugą stronę, musiałby zmienić konstytucję. Nic nie wskazuje na to, by jakaś zapaterystowska siła była w stanie uzyskać 2/3 mandatów w Sejmie, a tyle wynosi większość niezbędna do zmiany ustawy zasadniczej.
– Pytanie tylko, co mają robić wyborcy autentycznie katoliccy – bojkotować wybory, szukać alternatywy w partii, która ma powstać wokół ojca Tadeusza Rydzyka, czy może zatkać nos i głosować na PiS jako najmniejsze zło?
– To pytanie do katolickich wyborców. Ja nie jestem autorytetem w tej dziedzinie, by wskazywać im co mają robić.