"Super Express": - Jest pan na urlopie.
Tomasz Terlikowski: - Wypoczywam.
- Skierowali pana na urlop?
- Nie. Wszystko co miałem do napisania, napisałem na moim profilu na Twitterze. Nie chcę obciążać Telewizji Republika swoimi poglądami.
- Nie każdy ma konto na Twitterze.
- Dwie godziny po głosowaniu w Sejmie nad odrzuceniem projektu ustawy Ordo Iuris. Uznaliśmy razem, że.
- Pan i?
- Zarząd Telewizji Republika uznał, że moje poglądy nie są reprezentatywne dla całej telewizji. Nie zamierzam rezygnować z moich poglądów. W związku z tym na czas największego zamieszania będę prezentował moje poglądy jako człowiek na urlopie.
- Skoro pańskie poglądy nie są reprezentatywne dla Telewizji Republika, to wróci pan do stacji?
- Urlop polega na tym, że się wraca z urlopu. To nie jest wypowiedzenie, tylko urlop.
- Życzę, żeby pan wrócił.
- Bardzo dziękuję.
- Zasugerował pan w "Do Rzeczy", że Kaczyński zdradził Jezusa.
- Mnie nie przekonuje argument, że głosuje się przeciwko życiu, bo jest się za życiem. To jest poziom demagogii, który mnie nie przekonuje. Jest to głosowanie przeciwko własnym obietnicom. Była obietnica procedowania ustawy zaproponowanej przez Ordo Iuris, a przynajmniej jej przedyskutowania. Przepuszczono ją do komisji, po czym bez żadnej dyskusji ją uwalono. To jest zdrada dzieci, które w polskich szpitalach giną i te dzieci mają dla chrześcijanina twarz Jezusa Chrystusa. Jeżeli PiS przegłosuje zakaz aborcji eugenicznej, to z dziką rozkoszą odszczekam to, co powiedziałem, ale na razie PiS tylko składa obietnice.
- Dla wielu odbiorców pańska sugestia, że prezes PiS zdradził Jezusa jest marginesem. Spycha się pan do narożnika.
- Mnie to nie interesuje. Prawda leży tam, gdzie leży, a nie tam, gdzie chce większość. Czasami warto spojrzeć się na rzeczywistość z perspektywy religijnej.
- Demokracja polega na tym, że większość ludzi.
- Chrześcijaństwo mówi, że niekoniecznie większość musi mieć rację. Większość Niemców popierała Adolfa Hitlera. To nie znaczy, że mieli rację. W sprawie aborcji pewna część Polaków myli się.
- Rozumiem to, co pan mówi. Czy państwo powinno regulować prawem takie rzeczy jak aborcja? Zamiast pomagać, mówi się o karaniu. To jest złe.
- W naszej konstytucji jest zapisany zakaz dyskryminacji ze względu na stan zdrowia. Jeżeli mówimy rodzicom, że do 23. tygodnia trwania ciąży mogą zabić swoje dziecko, gdy jest chore, to powstaje proste pytanie, dlaczego nie można zabić dziecka w 28. tygodniu ciąży albo w pierwszym tygodniu po narodzinach. W Holandii czy w Belgii rodzice mają prawo do tzw. eutanazji niemowląt, jeżeli ich dziecko jest ciężko upośledzone.
- Na szczęście nie mamy jeszcze Holandii czy Belgii w Polsce. Nie wolno zabijać dzieci, ale jest pewna różnica - dla osób, które mają inne stanowisko niż pan - między dzieckiem, które się urodziło, a życiem dziecka, które nie ma jeszcze 12 tygodni.
- 12. tydzień to nie jest aborcja eugeniczna. Aborcję eugeniczną w Polsce wykonuje się do 23. tygodnia ciąży i polega ona na wywołaniu zwyczajnego porodu. W trakcie tego porodu albo po urodzeniu dziecko się dusi. Ogromna większość aborcji w Polsce to są aborcje eugeniczne. Ich się nie wykonuje w 12. tygodniu ciąży. Wczesne aborcje przysługują ze względu na przestępstwo. To nie jest tylko gwałt. Może być taka sytuacja, że dziewczynka poniżej 15. roku życia współżyje ze swoim kolegą, który również ma mniej niż 15 lat. Oni obydwoje nie mogą być ukarani, bo są nieletni. Ukarane może być ich dziecko karą śmierci. Dziecko w 12. tygodniu nie różni się niczym od dziecka w 24. tygodniu ciąży.
- Czy jest pan w stanie wyobrazić sobie sytuację kobiety zgwałconej przez kilkunastu zwyrodnialców? Nie wie, z kim ma dziecko. Pan mówi, że ma to dziecko urodzić, bo jak nie, to pójdzie do więzienia.
- Nikt niczego takiego nie mówił. Jestem w stanie wyobrazić sobie dramat tej kobiety. My mówimy, że aborcja nie jest lekarstwem. W USA przeprowadzono badania na prawie 200 zgwałconych kobietach, które zaszły w ciążę. Część z nich zdecydowała się na aborcję, druga część zdecydowała się urodzić dziecko. Kobiety, które zdecydowały się urodzić dziecko, o wiele szybciej wyszły z traumy po gwałcie.
- Czy pan nie przesadza z tą traumą kobiet po aborcji? Kobiety nie mówią o tej traumie.
- Na jednym z portali internetowych pani opowiada, że zabija swoje dziecko dla jego dobra. Po czym w ostatnim zdaniu mówi, że codziennie płacze. Kilkanaście miesięcy po wyjściu z jednego z moich spotkań podeszła do mnie starsza pani i mówi do mnie, że dokonała aborcji. Od tego momentu kilkadziesiąt razy się spowiadała i dodaje, że wszyscy jej wybaczyli, tylko ona sama sobie nie może wybaczyć.
- Nie podoba mi się, że ludzie, którzy myślą tak jak pan, mówią, że kobiety są bohaterkami i muszą urodzić dzieci z zespołem Downa.
- Dziecku w wieku roku ujawnia się ciężka choroba, która doprowadza do jego śmierci. To matka w związku z tym, że nie musi być bohaterką, może je zabić?
- Nie uważam tak.
- Obowiązek opieki nad chorymi członkami rodziny to nie jest bohaterstwo. To jest przyzwoitość. Swojej żonie obiecałem, że jeśli ona będzie chora, będę się nią zajmował i nie mówię wtedy, że będę bohaterem. Moja żona powiedziała mi tak samo. Jeżeli będziemy mieć dzieci, które będą chore, to będziemy się nimi zajmować. To nie jest bohaterstwo.
- Kobieta, która wie, że urodzi zdeformowane dziecko - często martwe - ma je urodzić po to, żeby mogło mieć chrzest, pogrzeb. Taka kobieta, która rodzi, zamiast radości uczestniczy na sali porodowej w pogrzebie. Pan wie, jaką traumę funduje pan kobietom?
- Aborcja jest dużo większą traumą. Żeby przeżyć żałobę, warto zobaczyć to dziecko i móc się z nim pożegnać. Jeśli nie mogę dodać dni życiu mojego dziecka, to mogę dodać życia jego dniom.
- Nie sądzi pan, że temu dziecku funduje się dodatkowe cierpienie?
- Ogromną część cierpienia dziecka jest ból fizyczny. Nie ma miłości bez cierpienia. Jeżeli pan kocha swoje dzieci, to wie pan, że nawet zdrowe dzieci wywołują u rodziców cierpienie. Jeśli nie ma cierpienia, nie ma też miłości. To nie ja decyduję o tym, że dzieci są chore czy cierpią. Mam przyjaciela, który wychowuje ciężko chorą córkę i widzę, ile szczęścia i miłości daje mu 8-letnia córeczka. Ich córka nigdy nie wyzdrowieje, oni to wiedzą.
- Nie każdy ma warunki materialne, żeby zajmować się całą dobę chorym dzieckiem.
- Tutaj się zgadzamy. Państwo powinno w tym pomóc. Ordo Iuris - którego nie jestem przedstawicielem - wraz z ustawą zakazującą aborcji złożyło zestaw projektów pomocowych. Są rzeczy ważne i mniej ważne z punktu widzenia państwa. Warto przerzucić pieniądze z refundowania in vitro na pomoc rodzinom.
- Boi się pan referendum w sprawie aborcji?
- Czy chciałby pan zrobić referendum, czy warto okradać redaktorów naczelnych dużych gazet?
- Tak. Ludzie by powiedzieli, że jestem sympatyczny i nie dopuściliby do okradania redaktorów naczelnych.
- W kwestiach moralnych nie powinno być referendum. Nie boję się referendum. Dużo zależy od pytania zadanego wyborcom.
- Jakiego prawa chciałby pan w kwestii aborcji?
- Żeby w Polsce nie można było zabijać żadnego dziecka.
- W żadnym wypadku?
- W żadnym.
Zobacz: Anna Zalewska: Bunt przeciwko reformie jest polityczny