"Super Express": - Boi się pan PiS?
Tomasz Siemoniak: - Strach jest uczuciem obcym ministrowi obrony. Nie boję się, ale uważnie przyglądam temu, co PiS zapowiada, co będzie się działo. Powinien pojawić się jakiś jasny komunikat i takim będzie zapewne exposé nowej premier. Tak, żeby po Polsce nie krążyły pogłoski wynikające z wypowiedzi różnych posłów PiS, ale żeby było wiadomo, czego się można spodziewać.
- Co powinno się znaleźć w tym exposé?
- Nie ja jestem od pisania exposé, ale liczę, że w obszarze bezpieczeństwa państwa i obecności w NATO będzie kontynuacja polskiej polityki. W innych dziedzinach są jednak różne wypowiedzi, np. likwidacji gimnazjów.
- Pan jest przeciwko czy za likwidacją gimnazjów?
- Jestem tym zainteresowany jako rodzic i obawiam się ot, tak rzucanych pomysłów, które zmieniają życie ludzi po kilkunastu latach obowiązywania systemu.
- Gimnazjom "nie"?
- Nie mam teraz zdania, chciałbym je sobie wyrobić. Głosy ekspertów są różne. Takiej zapowiedzi nie można jednak łatwo rzucać, trzeba to przygotować i odbyć dyskusję. I nie mówić, że zdarzy się to za pół roku.
- Mówi pan o kontynuacji. Woli pan, żeby pana politykę kontynuował minister Gowin czy minister Macierewicz?
- Nie mówię nawet o kontynuacji polityki mojej, ale naszego państwa. Trudno mi tworzyć taki ranking... Niby im gorszy i dziwniejszy polityk w rządzie, tym lepiej dla opozycji. W poczuciu odpowiedzialności za państwo wierzę jednak, że będzie to osoba wyważona, racjonalna. Dobrze znam ministrów obrony w Europie i na świecie i nie ma wśród nich radykałów, harcowników. To są wyważone osoby, które nie angażują opinii publicznej barwnymi wypowiedziami. I te kryteria oczywiście lepiej spełnia Jarosław Gowin. Wydaje mi się, że Antoni Macierewicz nie jest odpowiednią osobą na ten resort.
- Antoni Macierewicz stwierdził, że w MON "są urzędnicy odpowiedzialni za moralną korupcję". I co pan na to?
- Nie wiem, co to określenie ma znaczyć. Złożyłbym to na karb dziwnego języka posła Macierewicza. Wolę wypowiedzi Beaty Szydło i posła Gowina, którzy mówią, że chcą poznać dokumenty, zanim się wypowiedzą. Poseł Macierewicz powiedział już wiele nieprawd i ma jakąś dziwną taryfę ulgową. Może mówić różne rzeczy i nikt się nad jego słowami nie zastanawia. Jeżeli ma ślad podejrzeń związanych z korupcją, niech to ogłosi publicznie lub w prokuraturze.
- Nie wszystkie dokumenty dotyczące przetargu na śmigłowce są znane. Nowy rząd będzie mógł unieważnić ten przetarg i ogłosić, że śmigłowce będą produkowane w Polsce?
- Umowa nie jest podpisana, jest to w gestii nowego ministra. Minister gospodarki pracuje nad offsetem.
- Czyli w zasadzie mówi nam pan, że francuskie śmigłowce nie wejdą do wyposażenia polskiej armii.
- Trzeba o to pytać nowego ministra obrony. Nie ma umowy, więc nie ma kar. Zwracam jednak uwagę, że było trzech oferentów, a postępowanie przejrzyste, pod nadzorem służb. Każdy z trzech zagranicznych oferentów złożył podobną propozycję odnośnie do miejsc pracy w Polsce. Przekreślenie tego nie będzie łatwe. Ludzie z Łodzi, którzy dostaliby pracę przy śmigłowcach, nie są gorsi niż ci z Mielca.
- Opinia publiczna nie wie, dlaczego wybraliście akurat francuskie śmigłowce.
- Podkreślmy, że nie ma w tej sytuacji czegoś takiego jak "polskie śmigłowce". To są firmy amerykańska, włoska i europejska (francusko-hiszpańsko-niemiecka) i świetnie, że wszystkie chcą w Polsce inwestować.
- Ale dlaczego caracale, skoro sama armia francuska się od nich dystansuje?
- Nie wiem nic o dystansowaniu się armii francuskiej od tego śmigłowca. Nie jestem adwokatem jednego typu śmigłowca. Zespół kilkudziesięciu osób odrzucił pozostałe oferty ze względów formalnych, a ta spełniała warunki wojska. Nawet minister obrony nie może nakazać komisji przymknięcia oka na jakieś braki.
- Co pan sądzi o pomyśle dozbrojenia dorosłych Polaków, by mieli karabiny w domach? Tak dzieje się w Szwajcarii. Czy Polacy nie dojrzeli do tego i zaczęliby się strzelać?
- Szwajcaria stworzyła ten system dziesiątki lat temu i jest nieporównywalny do sytuacji Polski. W samej Szwajcarii trwa też dyskusja w sprawie tego systemu. Pytanie, czy to pomaga na zagrożenia z powietrza, na atak rakietowy? Z punktu widzenia kapitału społecznego to wygląda dobrze, ludzie ćwiczą razem, to ich wiąże. W sensie zagrożeń mówi się jednak o uzawodowieniu armii.
- Wróćmy do wyborów. Dlaczego je przegraliście?
- Decyzjami wyborców kierowała w całym 2015 roku chęć zmiany.
- Ludzie was nie chcieli. Dlaczego?
- 85 proc. ludzi w badaniach prof. Czapińskiego deklarowało, że jest zadowolonych...
- Jest dobrze, więc chcemy zmiany?
- Trochę tak.
- Przecież to absurdalna teza!
- Polityka coraz częściej jest polityką medialną, show. To wymaga nowych aktorów, nowych twarzy i propozycji. To naturalne w demokracji.
- Pan próbuje mi powiedzieć, że chodzi wyłącznie o zmęczenie. Mam wrażenie, że chodzi o coś głębszego.
- Też. Prof. Czapiński słusznie wskazał także na krytycyzm wobec sposobu uprawiania polityki. Nietrudno się domyślić, że chodzi o aferę podsłuchową, na której słychać kuchnię polityczną w dużej mierze nieprawdziwą. I słychać, że robi się jedno, a mówi się drugie.
- Pana nie podsłuchano.
- Nie chodziłem do restauracji...
- Chodził pan do innych?
- Jeżeli już to na oficjalne spotkania z ministrami z zagranicy, protokołowane.
- Czyli można uprawiać politykę bez tych VIP-roomów, zbyt luźnych rozmów?
- Tak, ale nie chcę, żeby to brzmiało jako przechwałki, jaki jestem świetny, bo nie chodziłem do restauracji. Po prostu oceniam, że ta sprawa przez rok bardzo nabrzmiała. I ośmiorniczki, niewinne zwierzęta morskie, stały się symbolem złej polityki. Rozmawiałem z wyborcami na ulicy i ten temat się pojawiał.
- Kto wygra w Platformie walkę o władzę? Grzegorz Schetyna czy Ewa Kopacz?
- Ktokolwiek wygra, chciałbym, żeby Platforma pozostała...
- Kogo pan by sobie życzył?
- Wspieram Ewę Kopacz, ale bardzo szanuję Grzegorza Schetynę. Jeśli staną do wyborów, chciałbym, żeby ta walka nie była zbyt ostra, bo później musimy razem wziąć się do pracy.
Zobacz: Andrzej Stankiewicz: Niewykluczone, że do Platformy wróci Donald Tusk