"Super Express": - Ewa Kopacz ma szanse pozostać szefową Platformy?
Andrzej Stankiewicz: - Wiele zależy od tego, jakie decyzje podejmie Donald Tusk. Teraz stawia na Ewę Kopacz, ale jeżeli zrozumie, że jej już nie da się obronić, to wystawi w wyborach na szefa partii innego kandydata. Może wróci sam? To się w tej chwili wykluwa. Tusk i Kopacz mają teraz taki plan, żeby przełożyć wybory na szefa partii na koniec przyszłego roku. To da im czas na przygotowanie się i ostateczną decyzję.
- Akurat po kadencji Tuska w Brukseli.
- Właśnie. Kadencja kończy mu się na początku 2017 r. i może podjąć decyzję o powrocie. Mniej więcej za rok będzie wiedział, czy wraca, czy nie. Schetyna nie ma innej opcji niż jak najszybsze wybory szefa PO. To ostatni dzwonek, żeby odegrał jakąś rolę w polityce. Niestety dla PO najbliższe miesiące oznaczają zajmowanie się samą sobą. I nie będzie to partia realnej przeciwwagi dla rządów PiS. Dlatego Jarosław Kaczyński może przygotowywać taki twardy PiS-owski rząd złożony nawet z kontrowersyjnych nazwisk, bo wie, że główna siła opozycyjna jest w rozsypce.
Zobacz: Kaczyński wygrał. Lis publikuje NEKROLOG. Przesada?
- Schetyna jest wystarczająco silny, by wrócić? Pamięta pan nie tak dawno wystąpienie Schetyny, który wręcz błagał publicznie Tuska, by go nie wyrzucał, że jest w PO miejsce dla nich obu...
- Tak, on wtedy błagał, żeby Tusk wziął go do zarządu krajowego PO, to był grudzień 2013. Później sugerował, że nie będzie go na listach. I uratowało go to, że Tusk wyjechał, a Kopacz zrobiła go ministrem, choć Tusk jej to odradzał.
- Aż tak się odbudował?
- Po latach, kiedy Tusk go gnębił, ma tych współpracowników i sympatyków mniej, sam jest za słaby. Wierzy jednak w to, że może się dogadać z innymi nurtami w PO i dzięki sojusznikom zostać liderem Platformy. Tusk poza krajem i słaba Kopacz to szansa, jakiej jeszcze nie miał.
- W wyniku walki o władzę może dojść do rozłamu w Platformie?
- Pytanie, czy tych ludzi coś jeszcze łączy, żeby pozostali w jednej partii? Chyba jednak tak. Choćby nawet to, że wszyscy czołowi politycy PO wiedzą, że nikt z nich nie zrobi już poważnej kariery w jakiejkolwiek innej partii. Rozłamu nie będzie, ale będzie ostre starcie. Niczego konstruktywnego bym się jednak nie spodziewał.
- Wielu spodziewa się jakiejś opcji pośredniej np. z ministrem Siemoniakiem w roli szefa PO.
- Mówi się o tym, żeby pojawił się ktoś młodszy, choć między Siemoniakiem a Schetyną jest może 5 lat różnicy... Tyle że on ma jeszcze czwarty "krzyżyk", a Schetyna już piąty. Mówi się też o Rafale Trzaskowskim. Tyle że oni nie mają jakiegokolwiek zaplecza w partii.
- Po co zaplecze? W PO wystarczy wciąż rozkaz Tuska.
- Tak, i on ma z nimi dobre relacje. I charakterystyczne jest to, że kiedy tydzień temu robiłem wywiad z ministrem Siemoniakiem, to on bardzo ostro skrytykował Schetynę. Choć przez lata to był jego patron polityczny! Schetyna nie ma jednak wyboru i musi walczyć.
- Powiedzmy, że Tusk wróci. Nie będzie to postrzegane jako rozpaczliwy ruch?
- Powrót Tuska jest możliwy tylko w jednej sytuacji - jeżeli rządy PiS będą tak konfliktogenne i kontrowersyjne jak w latach 2005-2007. Wtedy wyborcy już za rok nie będą pamiętali Tuskowi tego, co złe. Tak to niestety działa. I jeżeli Polacy znudzą się lub wkurzą na rządy jednej partii, zaczną nieco tęsknić za tym luźniejszym "chłopakiem z boiska".
- Powiedzmy, że nie wróci. Nie ma pan wrażenia, że pozostawienie Ewy Kopacz byłoby najgorszym z możliwych posunięć?
- Generalnie uważam, że przegrany lider powinien odchodzić. Nawet jeżeli Kaczyński jest zaprzeczeniem tego, bo po 150 porażkach wygrał tak, jak nikt nigdy przed nim. Oceniam Ewę Kopacz krytycznie jako premiera, choć notowaniom PO zapewne trochę pomogła. Była taką "kobietą pracującą", jeździła po kraju, wąchała te kotlety i to coś pomogło, ale wszyscy widzą, że ona prochu nie wymyśli i się zużyła zarówno jako premier, jak i szefowa PO.
- Kogoś muszą wybrać.
- Ten, kto stanie się liderem Platformy, wciąż największej partii opozycyjnej, ma szansę stać się w ogóle twarzą opozycji wobec rządów PiS i za cztery lata wygrać wybory. Czy lepszy byłby Schetyna? On ma wszystkie wady Tuska i żadnej jego zalety. Nie porywa ludzi, nie jest dobrym mówcą, urok osobisty nie ten, charyzma też... Brakuje mu tego czynnika przywódczego. Tyle że po tym wycinaniu przez Tuska wszystkich ze śladem charyzmy Platforma nie ma nikogo takiego. I jeżeli taką twarzą opozycji nie będzie ktoś z PO, jeżeli wybiorą kogoś zbyt słabego, w to miejsce wskoczą inni.
- Kto?
- Choćby i Ryszard Petru. Jego charyzma nie jest może ogromna, ale zdołał wprowadzić partię do Sejmu tylko na swojej twarzy i nazwisku.