Sekielski znalazł zaginione dowody w sprawie zabójstwa Jaroszewiczów

i

Autor: Marcin Wziontek

Tomasz Sekielski: Nie wierzę w teorię o napadzie rabunkowym

2017-02-18 3:00

Tomasz Sekielski o sensacyjnym odkryciu w sprawie zabójstwa byłego premiera PRL Piotra Jaroszewicza: Nie wierzę w teorię o napadzie rabunkowym.

"Super Express": - Kto zabił Jaroszewiczów?

Tomasz Sekielski: - Tego jeszcze nie wiemy, ale udało się znaleźć, jak się wydawało zaginione dowody w sprawie zabójstwa byłego premiera PRL i jego żony.

- Udało się, czyli...

- Nawiązałem kontakt z młodszym synem Piotra Jaroszewicza Janem. Przez lata od zabójstwa rodziców unikał rozmów z dziennikarzami. Słyszałem, że w 2010 roku odebrał z sądu pudło kartonowe z rzeczami zabranymi z willi w Aninie. Potwierdził i przyznał, że miał jakiś irracjonalny lęk i nigdy do tego pudła nie zaglądał. Namówiłem go i zajrzeliśmy razem.

ZOBACZ: Piotr Jaroszewicz zginął bo znał największą tajemnicę KGB?

- I co znaleźliście?

- Ku naszemu zaskoczeniu m.in. folie daktyloskopijne z odciskami palców znalezionymi na miejscu morderstwa. Te same, które uważano przez lata za zaginiony dowód! Rozmawiałem z ekspertami i uważają, że ślady są zachowane bardzo dobrze.

- Czyli poznamy morderców? Do przedawnienia sprawy zostało 5 lat.

- Nie wiemy, ale będzie można ich użyć do identyfikacji za pomocą komputerowego systemu AFIS i być może odnaleźć osoby zamieszane w to zabójstwo. W pudle były też zakrwawione rzeczy ofiar, a także bandaż, którym napastnicy opatrzyli głowę byłego premiera, przesłuchując go i torturując. Szanse rosną także dzięki dzisiejszej technice, dzięki testom DNA, z których przy ówczesnych, słabych laboratoriach nie można było skorzystać.

- Są różne teorie, dlaczego zginął Piotr Jaroszewicz...

- Skłaniam się ku wersji, według której zginął, gdyż coś wiedział albo komuś wydawało się, że może coś wiedzieć...

- Co?

- Coś ważnego, co mogło zagrażać ludziom, którzy nakazali go zlikwidować. Nie wiadomo, o co dokładnie mogło chodzić. Teorii jest wiele, poczynając od teorii tzw. matrioszek, czyli sowieckich agentów ukrytych na szczytach władzy w PRL i po 1989 roku.

- Ta teoria pozornie brzmi dość fantastycznie.

- To nie jest mój wymysł. Są historycy twierdzący, że sowiecki wywiad wykorzystując to, że trwa wojna i wiele osób ginie, zabierał ich dokumenty i biografie, by wysłać w to miejsce swoich agentów. Np. wracali niby ze zsyłki do Polski, przedstawiali się jako te same osoby, np. już dorosłe, a zsyłane jako dzieci...

- Jest taka legenda ciągnąca się za Wojciechem Jaruzelskim.

- To prawda. Bogdan Roliński, który przeprowadzał z Jaroszewiczem wywiad rzekę, miał powiedzieć, że były premier PRL chciał ujawnić w kolejnych książkach prawdę o rosyjskich "matrioszkach". Jedną z nich miał być Jaruzelski. Choć na to nie ma oczywiście żadnych dowodów. Operację "matrioszek" trudno udowodnić, ale gdybym miał powiedzieć, czy jest nieprawdopodobna... Jestem w stanie wierzyć, że Sowieci stworzyli taki system "agentury wtórnikowej" i podstawiali agentów.

- Była też teoria o tym, że Jaroszewicz był jedną z trzech osób, które odnalazły niemieckie dokumenty w Radomierzycach. Dokumenty agentów Gestapo lub materiały o kolaboracji wielu osób z całej Europy. Dwie osoby, które miały tam być z Jaroszewiczem, zamordowano w latach 90...

- Sprawdzałem ten wątek i moim zdaniem to nieprawda. Pan Tadeusz Steć, który miał być tam z Jaroszewiczem, w tym czasie był w seminarium zakonnym w Tyńcu. Moja producentka rozmawiała zresztą z panem Henrykiem Piecuchem, który przyznał, że stworzył ten mit Radomierzyc. To ślepy zaułek.

- Teorie o zabójstwie dokonanym przez albo ze względu na agentów SB w dawnej opozycji? Doszli do władzy i nie chcieli odwrócenia zmian po 1989 roku albo zmiany hierarchii po rewelacjach Jaroszewicza...

- To byłby jakiś wyraźny motyw. Jaroszewicz mógł coś wiedzieć o tych powiązaniach części PZPR i opozycji.

- Mógł wiedzieć? Jego władza skończyła się jeszcze przed sierpniowymi strajkami w 1980 roku...

- Nie ma dowodów, ale być może ci, którzy przyszli go zabić, zabrali to wszystko? Andrzej Jaroszewicz, starszy z synów, mówi, że ojciec chciał napisać książkę ujawniającą nazwiska znanych osób będących tajnymi współpracownikami SB. Wspominał też o tym Albin Siwak. Był też wątek posiadania przez Jaroszewicza dokumentów kompromitujących Jaruzelskiego lub Kiszczaka.

- W takiej sytuacji nie zamordowaliby go wcześniej niż w 1992 roku?

- Oczywiście nie wiadomo, czy takie dokumenty miał... Tych hipotez jest wiele i nie zaryzykowałbym, że któraś wydaje mi się najbardziej prawdopodobna. Najmniej prawdopodobna wydaje mi się jednak ta o morderstwie na tle rabunkowym.

- Pamiętam, że mordercy nie skradli ani obrazów Kossaka, ani grafiki Picassa, zostawili książeczki czekowe.

- Zostawili biżuterię, zbiory monet, srebrne i zabytkowe świeczniki... To było na wierzchu, niczego nie zabrano! Rabuś na to wszystko zwróciłby uwagę! Po tym, co widziałem, nie wierzę w napad rabunkowy.

- Czytałem rozmowę z policjantami prowadzącymi wówczas sprawę. Upierali się przy motywie rabunkowym, że złapali sprawców, ale nie udało się udowodnić winy.

- Wydaje mi się, że po prostu bronią własnej pracy... Nie chcę tego oceniać, bo aż tak się w nią nie zagłębiłem. Z tego, co mówią synowie Piotra Jaroszewicza albo były technik kryminalistyki Piotr Duchnowski, na miejscu śledztwa panował bałagan. Zadeptywano ślady przed zabezpieczeniem, przyjeżdżały wycieczki ówczesnych VIP-ów, chcących zobaczyć, jak mieszkał były premier PRL. Amatorszczyzna, dodatkowo pod presją przełożonych i polityków. Śledztwo prowadzono źle, a oskarżonych uniewinniono i to na wniosek prokuratury! Trudno tego bronić.

- Jest możliwe, że ktoś w samej policji usiłował ukręcić łeb śledztwu w sprawie Jaroszewiczów? Trzymanie się wersji o rabunku, "zaginięcie" dowodów, które były pod nosem...

- Też mnie to dziwi. Niby trwa prokuratorskie śledztwo w sprawie zaginięcia dowodów i te dowody sąd oddaje synowi ofiary... Gdyby nie to, że przypadkiem tym się zajmowałem, może leżałyby w pudle jeszcze kilkadziesiąt lat. "Zaginięcie" dowodów zdarzyło się też choćby w sprawie tajemniczego morderstwa księdza Niedzielaka.

- Chodzi o księdza związanego z opozycją, zamordowanego w 1989 roku.

- Tak. Może dowody też leżą w jakimś pudle? Mamy tu albo totalny bałagan, co też jest złą wiadomością, albo to czyjeś świadome działanie. Czyli możliwy spisek na życie Jaroszewicza przeprowadzony przez osoby o olbrzymich wpływach w prokuraturze i organach śledczych.

- Prokuratura po "dobrej zmianie" wyjaśni sprawę?

- To, co mnie martwi, to właśnie brak reakcji prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry. Ze względu na wagę sprawy i na to, że te dowody już raz "zaginęły", nie chciałem iść z tym do pierwszej prokuratury z brzegu. Chciałem mieć pewność, że znów ktoś tego nie "zgubi". Jestem trochę zawiedziony, bo myślałem, że w tak ważnej sprawie minister sprawiedliwości wykaże większe zaangażowanie.

- Może dlatego, że to Jaroszewicz? Gdyby był jakiś dowód na zbrodnie Tuska, to inna sprawa. A tak...

- (śmiech) Może i tak? Wtedy już dawno byłbym zaproszony na kawę do ministra.