Tomasz Bocheński: Inwazja faktu w świat fikcji

2011-01-10 16:47

Ogólna cecha literatury ostatnich lat to inwazja literatury faktu w świat fikcji. Przykładem jest książka Janusza Głowackiego "Good night Dżerzi". Powieść pseudobiograficzna, z wieloma elementami fikcji. Polska zaczęła też nadrabiać zapóźnienia w dziedzinie wielkich biografii. O literaturze w Polsce, polskich czytelnikach - Tomasz Bocheński.

"Super Express": - Najważniejsze wydarzenia literackie w Polsce i na świecie w minionym roku?

Prof. Tomasz Bocheński: - U nas jednak "Dzienniki" Sławomira Mrożka. Może nie są niezwykłe literacko, ale mówią wiele o Polsce po 1945 roku i samym twórcy. To obraz Mrożka, który staje się wielkim pisarzem. Obraz pracy intelektualnej nad sobą. Zaś na świecie zasłużony Nobel dla Mario Vargasa Llosy. Podtrzymujący rangę tej nagrody.

- Mówimy o Mrożku, ale generalnie dominowały dzienniki i reportaż...

- To w ogóle cecha literatury ostatnich lat. Inwazja literatury faktu w świat fikcji. Przykładem jest książka Janusza Głowackiego "Good night Dżerzi". Powieść pseudobiograficzna, z wieloma elementami fikcji. Polska zaczęła też nadrabiać zapóźnienia w dziedzinie wielkich biografii. Nie mieliśmy takich książek do tej pory. I książka Artura Domosławskiego o Kapuścińskim jest znakiem możliwości bezstronnego mówienia o postaci wielkiej, skomplikowanej, z pełnym niejasności życiorysem.

- Nie wspomniał pan o powieści... W tej dziedzinie susza?

- Mamy kłopot. Najciekawsze rzeczy, jak "Pensjonat" Piotra Pazińskiego, "łapią się" jeszcze na poprzedni rok. Lepiej było na świecie, gdzie nastąpiła np. eksplozja tzw. kryminału skandynawskiego.

- Którego popularność ratuje czytelnictwo także w Polsce...

- Polacy czytają bardzo mało, ale to problem państwa i braku programu czytelnictwa, a nie braku literatury. Te kryminały, science fiction i fantasy, czytane przez pewną grupę wiekową, oraz książki z pogranicza literatury faktu niewątpliwie podtrzymują nadzieję na przyszłość. A także komiks, od którego wielu zaczyna przygodę z literaturą. Książką mogącą liczyć na bardzo szeroką popularność, jest też "Zrób sobie raj" Mariusza Szczygła. Chyba najlepsza książka zeszłego roku. O Czechach, ale też patrząca na Polskę z ich punktu widzenia.

- To najlepsza. Co było największym rozczarowaniem?

- Jednak Głowacki. Zdolny twórca nie powinien marnować tak fascynującego tematu, jak biografia Kosińskiego. W drugiej części książki niestety tak jest.

- Rok 2011 czymś nas zaskoczy? Czeka pan na jakieś wydarzenie?

- Mam nadzieję na wielką powieść któregoś z inteligentnych i dowcipnych polskich pisarzy. Takich jak Zbigniew Kruszyński bądź Bronisław Świderski. Czekam też na wielki reportaż o Polsce Andrzeja Stasiuka. Jego "Dziennik pisany później" w trzeciej części jest niezwykłym portretem polskości i samego siebie. To bardzo utalentowany pisarz, ale ostatnio powielał samego siebie. Ta książka udowadnia, że tak być nie musi.

- Na świecie wydarzeniem ma być podobno nowa powieść Umberto Eco. Pierwsza od 30 lat po "Imieniu róży"...

- Przyjaciółka wykładająca literaturę w PIS-ie czytała już powieść i nie podziela tego entuzjazmu. Czekamy na powieść podobną do "Imienia róży", gdyż kolejne książki Eco były dowodem erudycji, a nie sprawności narracyjnej i fabularnej, co było grzechem większości literatury pisanej przez profesorów.

Prof. Tomasz Bocheński

Krytyk literacki, literaturoznawca, Uniwersytet Łódzki

. Tomasz Boche

Nasi Partnerzy polecają