Wojciech Kębłowski: To zbijanie kapitału politycznego

2014-11-06 3:00

"Super Express": - "Budżet obywatelski w każdej gminie" - mówi premier Kopacz. Słuszny kierunek ma nasza władza? - Czemu? - Tym bardziej że, jak wskazują pańskie badania, w tych miejscach, gdzie budżet obywatelski już funkcjonuje, nie spełnia on nawet podstawowych kryteriów. - Jakie problemy ma jego polski model? - Ten ostatni element pokazuje, że władza daje złudne poczucie wpływu na decyzje władz? - Jednym z wyznaczników budżetu obywatelskiego jest to, by dotyczył spraw ważnych dla ogółu mieszkańców, a nie wąskich grup. Chodzi o pomysły dla całego miasta czy gminy, a nie jedynie osiedla czy dzielnicy. U nas to chyba nie działa. - To się chyba jednak w głowach samorządowców nie mieści, żeby tak dużo władzy dawać mieszkańcom...

Wojciech Kębłowski: - Wydaje mi się, że nie jest to odpowiedzialny pomysł. Jakiekolwiek ustalenia prawne dla różnych samorządów musiałyby być bardzo ogólne, aby taki model zastosować. Inna sprawa, że nie w każdej gminie budżet obywatelski ma rację bytu.

- Nie każdy samorząd potrzebuje takiego budżetu. Nie w każdym są ludzie, którzy są w stanie prowadzić go profesjonalnie. Może lepiej gruntownie się do tego przygotować, a dopiero potem go wprowadzać?

- Niestety, tak jest. To, co teraz powinniśmy robić z budżetem obywatelskim, to podnieść jego jakość. Mam wątpliwości, czy odgórne jego narzucanie tu pomoże. Odnoszę wrażenie, że chodzi tu jednak o zbijanie kapitału politycznego. Zamiast tego mało przemyślanego pomysłu, wolałbym, aby w Polsce odbyła się rzeczowa debata, co z budżetem obywatelskim zrobić.

- Władza nie organizuje spotkań mieszkańców, na których mogliby zgłaszać swoje pomysły, co powinno być podstawą. Pomysły są weryfikowane odgórnie, według niejasnych kryteriów, i urzędnicy wedle uznania decydują o przyjęciu lub odrzuceniu konkretnego projektu. Co równie ważne, budżety obywatelskie stanowią jedynie niewielki procent budżetów samorządowych i nie dają znaczącego wpływu mieszkańcom na to, jak się ich samorząd rozwija.

- Istnieje niebezpieczeństwo, że w ten sposób budżet obywatelski stanie się narzędziem, które będzie używane do legitymizowania dzisiejszej polityki samorządowej, zamiast pozwalać ją zmieniać razem z obywatelami.

- To dość naturalne, że mieszkańcy pytani o to, co najpierw trzeba zmienić, wymieniają lokalne potrzeby. Natomiast docelowo to rozwiązanie powinno pozwalać wdrażać rozwiązania nie tylko lokalne, lecz także ogólnomiejskie. Od tego powinniśmy wyjść do dyskusji o priorytetach polityki samorządowej, czyli np. o tym, czy decydujemy się na organizację wielkich wydarzeń sportowych, czy chcemy budowy mieszkań socjalnych, obniżenia kosztów komunikacji publicznej lub poprawy jej jakości.

- Ma pan sporo racji. Władza samorządowa jest bardzo pewna siebie i nie jest przyzwyczajona do tego, że musi wchodzić w dyskusje czy to z oponentami politycznymi, czy to z mieszkańcami. Jeśli nie będą zmuszeni do tego, nigdy się na to nie zdecydują. Jeżeli budżet obywatelski stanie się popularnym rozwiązaniem, to mieszkańcy coraz głośniej będą domagać się większego wpływu na politykę samorządów.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Zobacz: Andrzej Urbański: PO i PiS chcą przekonać wyborców, że mają serdeczne intencje