"Super Express": - Najwyraźniej prof. Balcerowicz i Lech Wałęsa uznali, że Grzegorz Schetyna i Ryszard Petru jako liderzy obozu anty-PiS zawiedli, bo postanowili połączyć siły, by walczyć z partią Kaczyńskiego. Ten sojusz to tylko muzealna wycieczka w głębokie lata 90. czy coś, co obali rządzącą partię?
Dr Jan Sowa: - Ten sojusz może być traktowany jako muzealny eksponat przez tych, którzy przegrali na polskiej transformacji. Dla jej zwycięzców Leszek Balcerowicz jest bohaterem. To on stworzył warunki, w których ci ludzie odnieśli sukces. Lech Wałęsa jest tu o tyle ciekawy, że mimo wszystkich biograficznych i politycznych perturbacji jest symbolem narodowego zrywu lat 80. Skoro walczył o wolność, jest dziś bohaterem tych, którzy z tej wolności czerpali pełnymi garściami - a więc tych samych, którzy wynoszą na ołtarze Leszka Balcerowicza. O ile jest to sojusz zrozumiały, o tyle wydaje się, że tworzą go ludzie z innej epoki. Wznoszenie ich na sztandary oraz fakt, że sami czują, iż są jeszcze potrzebni, to wyraz pewnego zagubienia liberalnego centrum sceny politycznej.
- Zagubienia?
- Mijają dwa lata frontalnego ataku tego obozu na rządzącą ekipę. Jej przywódcę porównywano już do Hitlera i Stalina. Mówiono, że PiS to władza totalitarna. Mocniej już się nie da. Do tego mamy za sobą gorące polityczne lato z intensywnymi i spektakularnymi protestami społecznymi, kiedy wydawało się, że oto toczy się kluczowa bitwa o ład ustrojowy w Polsce. I co?
- PiS trwa.
- Tak. Powakacyjne sondaże pokazują miażdżącą przewagę PiS nad opozycją. Ba! Partia Kaczyńskiego ma nawet wyższe notowania niż jej wynik wyborczy. To wielka klęska opozycji. Tyle że do opozycji nie tylko nie dociera ogrom tej klęski. Ona nie potrafi także zrozumieć jej przyczyny. Sięganie zwłaszcza po Leszka Balcerowicza to tylko dolewanie oliwy do ognia właśnie ze względu na to, że dla dużej części społeczeństwa jest to postać, delikatnie mówiąc, kontrowersyjna. Kreowanie go na głównego obrońcę demokracji, jak robią to liberalne media, w obecnej sytuacji społeczno-politycznej jest - co tu dużo mówić - po prostu głupie.
- Oprócz tego, że stał na szpicy walki o wolność i demokrację, był też jednym z największych krytyków pomysłów prospołecznych PiS. Te pomysły wyraźnie ludziom przypadły do gustu i jak pokazują różne dane, zwyczajnie im pomogły.
- No właśnie. Dlatego fetowanie Leszka Balcerowicza i Lecha Wałęsy to pogłębienie obiektywnej porażki opozycji i subiektywnej niezdolności do zrozumienia sytuacji, w której się znalazła. Szczególnie widać to w przypadku PO. To wyraźnie partia w stanie rozkładu i nie wiem, co jest bardziej tragiczne - czy to, że nie potrafi wykrzesać z siebie sensownego lidera, czy to, że następnym premierem może być Grzegorz Schetyna.
- No i nadal nie widać, żeby miała też jakiś pomysł, co zrobić z przewagą PiS i jak ją zniwelować.
- Na pewno nie zrobi tego Leszek Balcerowicz. On jest symbolem rynkowej ortodoksji, a z populizmem PiS można rozprawić się tylko od strony socjalnej, rozmontowując go poprzez skuteczną politykę redystrybucyjną. Polacy muszą przestać drżeć o swój los, bo inaczej nadal będą szukać ucieczki pod opiekę populistów obiecujących im stabilizację. Liberałowie żyją jednak złudzeniem, że możliwy jest świat, w którym nie ma podatków i państwa, a jednocześnie jest on wolny od populizmu i faszyzmu. Historia pokazuje, że coś takiego nie jest możliwe. Niczym nieograniczony wolny rynek zawsze w końcu rodzi niebezpieczne dla demokracji formacje polityczne. Świetnie to już w połowie lat 40. XX w. opisał wybitny węgierski socjolog ekonomii Karl Polanyi w "Wielkiej transformacji". Czas, żeby polscy liberałowie sięgnęli po tę książkę i zrozumieli, że ruch "Jak trwoga to do Leszka" tylko umocni rządy PiS.
Zobacz także: Jarosław Gowin o kampanii bilbordowej: Nikogo ona z nóg nie zwala
Przeczytaj również: Sikorski o rektorach uczelni w Polsce: KU***Y i NIEROBY. Są NOWE taśmy
Polecamy ponadto: Gowin postawi się Kaczyńskiemu i stanie po stronie Dudy