Siostra Tomaszewskiej wystąpiła o 250 tys. zł zadośćuczynienia. W pozwie do MON nie obnosi się ze swoim żalem i tęsknotą za siostrą, ale konkretnie wskazuje, kto powinien wziąć odpowiedzialność za to, co się stało. "To Skarb Państwa, minister obrony narodowej odpowiadają za szkodę na osobie zmarłej w wyniku wypadku lotniczego Izabeli Jolanty Tomaszewskiej "- pisze w wezwaniu do ugody. W jej opinii "załoga statku powietrznego nie była właściwie przygotowana do wykonania zadania, biorąc pod uwagę złożoność sytuacji". Oskarżenia są mocne, zupełnie inne od tez stawianych przez obecnego ministra obrony narodowej i jego ekspertów. Biernacka-Posadzka wytyka ministrowi, że "członkowie załogi (.) nie spełniali kryteriów pilota w pełni wyszkolonego i przygotowanego do wykonywania obowiązków. Mieli małe doświadczenie w wykonywaniu lotów w trudnych warunkach atmosferycznych". Oskarża, że w 36. Specjalistycznym Pułku Lotnictwa Transportowego "popełniono szereg błędów skutkujących radykalnym obniżeniem standardów szkolenia i eksploatacji samolotu".
Mimo tych gorzkich słów, na przekór tezom Macierewicza, jego adwokat podpisał z Biernacką-Posadzką ugodę. Otrzymała 120 tys. zł zadośćuczynienia. Izabela Tomaszewska byłaby z pewnością dumna z siostry, że nie boi się powiedzieć, co myśli. Ona też miała tę cechę i pewnie dlatego była zaufaną urzędniczką Marii Kaczyńskiej. Mówiono o niej "dama pierwszej damy". Dbała o kalendarz prezydentowej, organizowała jej spotkania, pilnowała patronatów, a kiedy była potrzeba, to szukała razem z nią niebieskich butów. Prawdziwa przyjaciółka.
Sprawdź: Wraca sprawa spalonej budki pod ambasadą rosyjską! Rusza nowe śledztwo