Historia współpracy Kaczyńskiego i Ziobry
Historia politycznej współpracy obu polityków jest pełna nagłych zwrotów akcji. „Ambitny, zdolny i inteligentny chłopak z Krynicy, z rodziny lekarskiej. Dobrze wychowany” – tak Kaczyński charakteryzował Ziobrę ponad dekadę temu w książce „Polska naszych marzeń”. Od początku miał go za polityka z potencjałem. – Okazał się bardzo pracowity i skuteczny – wspominał jego pracę w resorcie sprawiedliwości w czasach, gdy kierował nim Lech Kaczyński (+61 l.). Na szersze polityczne wody Ziobro wypłynął u boku braci Kaczyńskich, w dużej mierze dzięki komisji ds. afery Rywina. Po wygranych przez PiS w 2005 r. wyborach miał już na tyle wyrobioną pozycję, że wszedł do rządu jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny. – Bardzo się cieszę, to jest naprawdę świetny człowiek – zachwalał prezes PiS.
Gdy siedem lat później Kaczyński znów uczynił Ziobrę ministrem sprawiedliwości, wielu polityków PiS przecierało oczy ze zdumienia. Bo przecież Ziobro zdradził, a prezes zwykle tak łatwo zdrady nie zapomina. – Kaczyński nie powierzyłby mu tak ważnego stanowiska i resortu, gdyby mu nie ufał i gdyby w kwestii reformowania wymiaru sprawiedliwości nie myślał podobnie – uważa Tadeusz Cymański (67 l.), współtwórca Solidarnej Polski. Przypomnijmy: Ziobro został wyrzucony z PiS w 2011 r. razem z Cymańskim i Jackiem Kurskim (56 l.) za zbyt daleko idącą krytykę partii. Wraz z nimi PiS opuściły kolejne osoby, tworząc Solidarną Polskę.
– Ziobro zachowuje się jak piroman. Podpala partię, a później woła: „gaście, gaście” – mówił wtedy poseł Mariusz Błaszczak (53 l.) . Mimo to, Jarosław Kaczyński regularnie apelował do Ziobry, by ten do PiS wrócił. – Zapomnijmy o tym, co było złe, o co mamy pretensje. Idźmy razem – nawoływał w 2012 r. – Nie wszyscy synowie chcą wracać. No, ten syn nie chce wrócić, ma własne plany – mówił w 2013 r. – Prezes nabiera do mnie sympatii tylko wtedy, kiedy kamery są wokół, a po ich wyłączeniu traktuje nas jak powietrze – odpowiadał Zbigniew Ziobro. – Kaczyński nigdy nie był moim politycznym ojcem ani autorytetem (…) Nie był nigdy moim guru – dodawał.
Wojenna ścieżka PiS i Solidarnej Polski
PiS i Solidarna Polska były na ostrej wojennej ścieżce. – Wady Jarosława Kaczyńskiego uniemożliwiają współpracę. On dzieli ludzi – mówił o Kaczyńskim Ziobro. – Miał być delfinem, chciał być rekinem, a został leszczem – z kolei te słowa ówczesnego rzecznika PiS Adama Hofmana (42 l.) cytował każdy, kto chciał dopiec Ziobrze. Odnosiły się do krążących w PiS plotek, że Ziobro widział się w roli następcy Kaczyńskiego i przyszłego lidera prawicy.
Mimo wszystkich cierpkich słów i złych emocji w 2015 r. u obu liderów wygrał polityczny pragmatyzm. – W 2014 r., po przegranych wyborach europejskich, Jarosław Kaczyński zrozumiał, że żeby wygrywać, trzeba się zjednoczyć – opowiada europoseł PiS Ryszard Czarnecki ((59 l.). Do tego samego wniosku doszedł też Ziobro, który po zwycięstwie PiS ponownie objął resort sprawiedliwości.
– To, co łączy Kaczyńskiego i Ziobrę, to wspólny pogląd na wymiar sprawiedliwości, który ich zdaniem trzeba zaorać i zbudować od nowa. Prezes od lat jest przekonany, że do tego trzeba dużej determinacji i grubej skóry. I tak jak wierzył, że tylko Macierewicz jest w stanie zlikwidować WSI, tak wierzy, że tylko Ziobro da sobie radę z sądownictwem. Dlatego dużo mu wybacza – uważa politolog, prof. Antoni Dudek (56 l.). Zwłaszcza że Ziobro robi wszystko, by nie atakować wprost samego Kaczyńskiego, swoją krytykę skupiając głównie na premierze.
Ryszard Czarnecki, europoseł PiS: Są sobie potrzebni
Mówi Ryszard Czarnecki: Relacje między Jarosławem Kaczyńskim a Zbigniewem Ziobrą określiłbym jako stricte polityczne relacje lidera obozu rządzącego z szefem istotnej partii koalicyjnej. Pierwszy jest w polityce od zawsze, a drugi wystarczająco długo, by liczyć się z realiami i podchodzić do różnych spraw pragmatycznie. Jestem więc przekonany, że ich współpraca będzie kontynuowana i że do wyborów pójdziemy razem. Jestem w tym zakresie realistą i wiem, że zarówno Kaczyński, jak i Ziobro, także nimi są. Jasne, że czasem w pewnych kwestiach różnią się między sobą, ale wiedzą, że są sobie nawzajem potrzebni. W 2014 r. po przegranych wyborach europejskich Jarosław Kaczyński zrozumiał, że żeby wygrywać, trzeba się zjednoczyć i zaprosił wtedy do współpracy koalicjantów. Zjednoczona Prawica wygrała siedem wyborów z rzędu. Ziobro też to wie. Wie także, że jego wyborcy mu wiele wybaczą, ale nie wybaczą mu rozbijania jedności prawicy.
Tadeusz Cymański, poseł Solidarnej Polski: Jest nić porozumienia
Tadeusz Cymański: Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro mają ze sobą wiele wspólnego. To, że na pewnym etapie ich drogi się chwilowo rozeszły, nie przekreśla tej wspólnoty wartości, poglądów, ale i celów w polityce. Pomimo napięć i rozbieżności udaje nam się wspólnie rządzić już siedem lat. Nie dałoby się tego zrobić, gdyby te relacje między dwoma liderami nie były dobre. Jeśli nawet się ze sobą nie zgadzają, to mam wrażenie, że bardziej jest to kwestia formy wyrażania pewnych poglądów, niż samych poglądów. Opozycja i ludzie nam niechętni wyolbrzymiają te różnice i grają nimi, by nas celowo skłócać. Obaj liderzy, i Kaczyński, i Ziobro, są politykami wyrazistymi, budzącymi emocje. Jednak jest między nimi pewna nić porozumienia. Gdyby prezes PiS nie ufał Ziobrze i nie miał go za lojalnego koalicjanta, nie powierzyłby mu tak ważnego resortu i tak ważnych reform. Do wyborów pójdziemy razem, trudno mi sobie wyobrazić inny scenariusz.
Prof. Antoni Dudek, politolog, historyk: Interesy zamiast miłości
Ocenia politolog: Jarosław Kaczyński i Zbigniew Ziobro są jak małżeństwo, w którym co prawda miłości już nie ma, ale są ważne wspólne interesy. Kaczyński wie, że bez Ziobry trudno mu będzie utrzymać władzę, bo w przyszłych wyborach ten 1 czy 2 proc. Solidarnej Polski może okazać się kluczowe. Z kolei Ziobro wie, że bez PiS może nie dostać się do Sejmu, co oznacza koniec jego kariery politycznej. To system naczyń połączonych. W tym duecie jednak to Ziobro bardziej potrzebuje Kaczyńskiego niż odwrotnie. W wypadku przegranej Kaczyńskiemu grozi co najwyżej bycie liderem największej partii opozycyjnej w Sejmie. Ziobrze zaś grozi utrata immunitetu i ława oskarżonych, bo dla opozycji stanie się łatwym celem.