Poszło o sejmowe połączenie z PO. Gasiuk-Pihowicz namawiała swoich kolegów, żeby zrezygnowali z własnego i dołączyli do klubu PO w ramach wspólnej koalicji. Lubnauer miała inne zdanie: - Partia chce mieć dość jednoznacznie odrębny klub - mówiła. Zapewniała, że połączenia, a w praktyce aneksji Nowoczesnej, nie będzie.
Po kilku godzinach okazało się jednak, kto jest górą. "7 posłów z .N dołączyło do klubu" - obwieścił Robert Tyszkiewicz z PO. Niedługo później odszedł kolejny. I tak okazało się, że Nowoczesna nie ma 15 posłów w Sejmie, więc jej klub parlamentarny przestaje istnieć. Poza Gasiuk-Pihowicz odeszli: Marek Sowa, Michał Jaros, Piotr Kobyliński, Kornelia Wróblewska, Elżbieta Stępień i Krzysztof Truskolaski. Do tego trzeba doliczyć i Piotra Misiłę - posła niedawno zawieszonego przez Lubnauer.
- Polityczna odpowiedzialność wymaga powołania wspólnego klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej oraz wspólnego startu również w wyborach 2019 - tłumaczyła się Gasiuk-Pihowicz, której Grzegorz Schetyna miał obiecać dobre miejsce na listach do Parlamentu Europejskiego. - Nowy klub nie jest klubem Koalicji Obywatelskiej. Taki klub powstaje w drodze porozumienia, a nie wrogiego przejęcia posłów - przekazała Katarzyna Lubnauer.