Ale nie państwowego, tylko prywatnego. Albo niech sobie te pieniądze sam wypracuje. Bo teraz w roli frajera występujemy my wszyscy: ja i Pan, i Pani też.
My wszyscy podatnicy jesteśmy dzięki panu Głogowskiemu swego rodzaju frajerami. Dlaczego? Bo zapłaciliśmy mu za niecałe 3 miesiące pracy ponad 700 tys. zł! Czy w tym czasie wymyślił koło? Raczej nie. Czy dzięki niemu możemy konkurować z Gazpromem? Jeszcze nie. Czy wprowadził w tym czasie do swojej firmy światowe rozwiązania w jakiejś tam dziedzinie? Kroniki i o tym milczą.
On po prostu sobie był i normalnie sobie oddychał. Za co więc ta fortuna? Takie konfitury rozdaje się u nas, kiedy politycy zdecydują, że jesteś godzien powąchać konfitury. To politycy poprzedniego rządu zrobili z Głogowskiego bogacza. Choć prawo w postaci tak zwanej ustawy kominowej nie pozwalało mu zarabiać w państwowej spółce więcej niż 20 tys. zł miesięcznie, on potrafił znaleźć w nim dziurę.
Historię jego wybitnej umiejętności zarobienia ponad 700 tys. zł w kilkadziesiąt dni "Super Express" publikuje dziś na stronie 2. To historia pouczająca: pokazuje, że najważniejsze kompetencje menedżerskie w Polsce to znajomość z politykami.