"Super Express": - Sąd Najwyższy zawiesił postępowanie kasacyjne w sprawie Mariusza Kamińskiego i byłych szefów Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Decyzja ta motywowana jest poszanowaniem litery prawa czy może to ukłon w kierunku prezydenta Andrzeja Dudy?
Andrzej Morozowski: - Gdy ponad tydzień temu dowiedziałem się o wetach prezydenta w sprawie ustaw o SN i KRS, i że prezydent rozmawiał potem z I prezes Sądu Najwyższego Małgorzatą Gersdorf, od razu pomyślałem sobie, że zdziwiłbym się, gdyby ta instytucja zrobiła coś wbrew prezydentowi.
- Ale Sąd Najwyższy zdecydował po prostu, że należy poczekać na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego...
- Jeszcze niedawno czytałem uzasadnienie prezes Sądu Najwyższego, dlaczego w ogóle zajmuje się on tą sprawą. I argumentacja była żelazna - prezydent i sąd są to odrębne władze. Prezydent jako władza wykonawcza ułaskawił Mariusza Kamińskiego, i ta decyzja pozostaje w mocy. A SN jedynie miał stwierdzić, czy postępowanie w sprawie byłego szefa CBA ma się toczyć dalej pomimo tego ułaskawienia. Ale samego ułaskawienia nikt nie kwestionuje. Czyli nie ma żadnego sporu. A dziś słyszę, że Sąd Najwyższy ma jednak w tej sprawie zupełnie inne zdanie i spór ma ostatecznie rozstrzygać Trybunał Konstytucyjny. Nie wyobrażam sobie rozmowy pana prezydenta z panią Gersdorf, ale musiały tam padać jakieś sugestie w stylu "jak zrobiłem tak, to wy zrobicie tak". Przyznam, że mam bardzo mieszane uczucia. Bo tyle się mówiło o niezawisłości sądów i nagle Sąd Najwyższy robi coś ewidentnie pod politykę. To wczorajsze orzeczenie jest w całkowitej sprzeczności z tym, co pisała pani Gersdorf jeszcze niedawno.
- Czyli rację mają ci, którzy mówią, że Sąd Najwyższy jest jak za komuny?
- Nie, tego nie powiedziałem. Ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że prezydent i pani prezes poszli na jakiś układ polityczny, a jakieś porozumienie zostało zawarte.
Zobacz także: Komisja Europejska wszczęła postępowanie wobec Polski
Polecamy również: Karczewski skomentował BŁĄD w ustawie o Sądzie Najwyższym
Przeczytaj ponadto: Tyle zapłacimy za reformę sądownictwa