"Super Express": - Po latach od utajnienia dokumentów tzw. zbiór zastrzeżony IPN ma zostać w pełni ujawniony. Czego się pan spodziewa? Niczego wielkiego? Zmiany postrzegania początków III RP przez ogół społeczeństwa?
Bronisław Wildstein: - Szczerze mówiąc, nikt nie wie, jakie rewelacje mogą się tam pojawić. Zbyt dalekie oczekiwania wydają mi się jednak przesadzone. Mamy wystarczającą liczbę dokumentów, żeby wiedzieć, jak te początki III RP wyglądały. Jak ktoś do tej pory nie wie, to znaczy, że nie chciał wiedzieć.
- O zmianie postrzegania przez ogół mówię na przykładzie Lecha Wałęsy. Ludzie "coś tam wiedzieli" o jego współpracy z SB. Osoby mówiące o tym głośno odsądzano od czci i wiary. Powszechne postrzeganie Wałęsy i jego współpracy z bezpieką zmieniły jednak właśnie tzw. dokumenty Kiszczaka.
- Zgadzam się, pod tym względem tak. Ale do tego też potrzeba czasu, to się nie zmieni z dnia na dzień. To krople drążące skałę.
- Prof. Andrzej Friszke czy Waldemar Kuczyński zaszokowani przyznawali, że nie spodziewali się aż takiego ogromu dokumentów. I donoszenia za pieniądze. Przyznali to z dnia na dzień.
- Tak, ale widać, że po stronie uparcie broniącej Wałęsy były to wciąż jednostki. W dodatku zakrzyczane przez pozostałych. Co robiła reszta? Wzywała nadal do "solidarności" z Wałęsą, organizowała manifestacje. Jak haniebna manifestacja KOD, którą zorganizowano, choć wiadomo było, że Wałęsa donosił na ludzi, którzy mu ufali, po prostu za pieniądze! To zakłamanie powoli jednak się rozwiewa, ale nie natychmiast. Ludziom bardzo trudno się przyznać do tego, że uwierzyli w bzdurę, w kłamstwo, że dali się oszukać. Podobnie będzie ze Smoleńskiem.
- Pan zawsze uważał, że takie dokumenty komunistycznych służb powinny być ujawnione. Politycy popełnili błąd, utajniając to tyle lat?
- Pytanie czy błąd? Moim zdaniem to nie był błąd, bo bardzo wielu ludziom indywidualnie, ale także całym grupom zapewne zależało na tym, żeby to utajnić. Tym, którzy byli po 1989 roku wpływowi, choć w demokracji w stosunku do osób publicznych powinna obowiązywać jawność. Ważniejsze były jednak interesy grupowe. W III RP mamy wciąż silne środowiska, które chcą utajnić przeszłość i to, jak osiągały swoją pozycję.
- To ujawnienie coś zmieni?
- Oczywiście to jest już przeszłość. Niewiele będzie można z tym zrobić. Na bieżące życie polityczne wpływu nie będzie. Nie jest też tak, że służby nad III RP dominowały. Były jednak narzędziem dominującej grupy w systemie komunistycznym, która po 1989 roku nad Wisłą dominowć nie przestała. Przynależność do komunistycznych służb jest jednak powodem do wstydu, by nie powiedzieć hańby. To były służby dokonujące nawet zbrodni, będąc narzędziem panowania obcego mocarstwa nad Polską. I te grupy wciąż wolą, by pozostało to w cieniu.
Zobacz: SMOLEŃSK "obowiązkowy" dla szkół? Wyniki sondażu dla SE.pl