Tak Putin chce zniszczyć NATO. Art. 5 nie zadziała?

2025-11-28 10:15

Rosja może wygrać z Zachodem? Carlo Masala – politolog i dyrektor Centrum Studiów Wywiadowczych i Bezpieczeństwa na Uniwersytecie Sił Zbrojnych w Monachium oraz autor książki „Jeśli Rosja wygra” – ostrzega, że Europa ma zaledwie kilka lat, by zapobiec scenariuszowi, w którym Rosja testuje spójność NATO. W rozmowie z „Super Expressem” wyjaśnia, dlaczego jego zdaniem Kreml może podjąć próbę ograniczonego ataku na Sojusz już w 2028 roku oraz dlaczego art. 5 może nie zadziałać tak, jak wielu polityków w Europie zakłada.

Putin przyleciał na Ukrainę! Wiadomo, co tam robił

i

Autor: Associated Press
  • Rosja może być gotowa do testu NATO już w 2028–2029 roku, gdy zakończy wojnę w Ukrainie i odbuduje potencjał wojskowy.
  • Moskwa zakłada, że art. 5 może nie zadziałać w przypadku ograniczonego, hybrydowego ataku na państwo bałtyckie.
  • Putin liczy na słabość Europy, zmęczenie wojną w Ukrainie oraz polityczną dezintegrację Zachodu.
  • Zwycięstwo sił prorosyjskich w europejskich wyborach może zmienić układ sił i ułatwić Kremlowi testowanie Sojuszu.

Kiedy Rosja może zaatakować NATO?

„Super Express”: - W Polsce nie brakuje głosów, że mamy tylko kilka lat, by zbudować siłę odstraszania, która powstrzyma Rosję przed pomysłami walki z państwami NATO. W pańskiej książce kreśli pan scenariusz, w którym Putin decyduje się na agresję wobec Sojuszu już za trzy lata. Czy rzeczywiście mamy tak mało czasu, by wybić Putinowi ten pomysł z głowy?

Carlo Masala: - To, kiedy Rosja przetestuje NATO, zależy od tego, kiedy zakończy się jej agresja na Ukrainę. Może to zabrzmieć cynicznie, ale jeśli chodzi o przyszłą wojnę NATO-Rosja, Ukraina swoją walką z Rosją kupuje Sojuszowi czas. Im dłużej ta wojna trwa, tym więcej mamy czasu, aby przygotować się na to, co może nastąpić później. A dlaczego wybrałem rok 2028? Na podstawie ocen europejskich służb wywiadowczych do 2029 roku Rosjanie mogą być gotowi do ataku. Rosja będzie wtedy posiadać armię wystarczająco silną, by, jeśli tylko zaistnieje polityczna wola na Kremlu, zaatakować członka NATO. Gdybym był rosyjskim generałem lub politykiem, nie czekałbym, aż wszyscy będą oczekiwali mojego ataku. Potrzebny jest element zaskoczenia. Taką decyzję władz Rosji założyłem.

Putin chce przebudować europejskie bezpieczeństwo

- W zarysowanym przez pana scenariuszu początkiem rosyjskich prób walki z NATO jest układ kończący wojnę przeciw Ukrainie, który da Rosji duże zyski terytorialne i takie korzyści polityczne, by Putin odniósł wrażenie, że wygrał wojnę. Ale czemu miałoby to podsuwać mu pomysły do starcia z NATO?

- Warto cofnąć się do grudnia 2021 r., kiedy Rosja postawiła warunki powstrzymania się od najazdu na Ukrainę. Chciała negocjować z USA w sprawie architektury bezpieczeństwa Europy, cofając ją do stanu z 1997 roku. Oczywiście Rosja wie, że NATO nie wyrzuci Polski, Rumunii, Bułgarii ani innych państw z sojuszu. Chodziło jej o wycofanie wszystkich amerykańskich sił z Europy Środkowej, Wschodniej i krajów bałtyckich. Dzięki temu Rosjanie zyskaliby dominację polityczną i ekonomiczną nad państwami bałtyckimi, Rumunią czy Bułgarią. Ambicją Rosji jest zatem przekształcenie europejskiego krajobrazu bezpieczeństwa na swoją korzyść. Jednym z elementów tego przekształcenia jest zniszczenie NATO.

Art. 5 pod znakiem zapytania. Czy NATO odpowie na ograniczony atak?

- Zniszczenie NATO wymagałoby chyba gigantycznej wojny z Sojuszem, której Rosja nie może wygrać.

- Rosjanie widzą dwa sposoby. Po pierwsze, to upewnienie się, że USA nie będą już postrzegać siebie jako europejskiej potęgi. A takie sygnały płyną z Waszyngtonu. Amerykański sekretarz obrony Pete Hegseth w lutym tego roku powiedział swoim europejskim kolegom w NATO: „Nie oczekujcie, że będziemy głównym gwarantem bezpieczeństwa w konflikcie w Europie”. Wycofanie brygady z Rumunii, przerzucenie amerykańskich sił z basenu Morza Śródziemnego na Karaiby, zapowiedź wstrzymania programów pomocy wojskowej dla krajów bałtyckich – to wszystko sygnały, że Trump działał w sposób, w jaki Putin by tego chciał. Ale jest coś jeszcze.

- To znaczy?

- To sytuacja, w której nie działa art. 5, który jest fundamentem Sojuszu: jeśli jeden kraj NATO zostanie zaatakowany, pozostałe przychodzą mu z pomocą. Trump w jednym z wywiadów w 2018 roku powiedział: „Nie zaryzykuję wybuchu III wojny światowej dla kraju takiego jak Macedonia.” Jeśli nie jest gotów ryzykować wojny o taki kraj jak Macedonia, dlaczego miałby ryzykować o państwo takie jak Estonia czy Litwa?

- Putin ma powody sądzić, że art. 5 nie zadziała i nie będzie wspólnej reakcji na jego działania na wschodniej flance?

- Zdecydowanie. Moim zdaniem, można wykluczyć jedną rzecz. Możliwość, że Putin spróbuje zaatakować Polskę. Atak na Polskę byłby tak poważnym ruchem militarnym, że art. 5 zostałby na pewno uruchomiony. W moim scenariuszu mówię jednak o ograniczonym ataku – hybrydowym, zarówno militarnym, jak i niepełnoskalowym, mającym na celu zdobycie miasta lub niewielkiego obszaru. Przywołuję przykład estońskiego miasta Narwa.

- Co wtedy?

- NATO w takim wypadku stanie przed pytaniem: czy naprawdę jesteśmy gotowi ryzykować poważną konfrontację konwencjonalną, która zawsze niesie ze sobą wymiar nuklearny, dla wyzwolenia małego miasta w Europie Wschodniej? Sądzę, że nie byłoby zbyt wiele krajów europejskich gotowych to zrobić. Dlaczego Hiszpania czy Portugalia miałyby poświęcać życie swoich żołnierzy dla wyzwolenia 50-tysięcznego miasta, gdzie mieszka wielu rosyjskojęzycznych ludzi, a której z punktu widzenia Hiszpanii czy Portugalii w dalekiej Europie Wschodniej? Nie widzę wielu powodów, dla których miałyby to zrobić.

Wojna na wyniszczenie: Rosja przeczeka Ukrainę i Zachód?

- Tu pojawia się pytanie, jak Putin ocenia spójność Zachodu. Jego reakcja na aneksję Krymu czy wojnę w Donbasie bez wątpienia była dla niego dowodem, że może robić, co chce i stąd pełnoskalowa wojna w 2022 r. Czy to, jak zachował się wtedy Zachód był wystarczającą lekcją?

- By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba spojrzeć na różne fazy tej wojny. Nie sądzę, aby Putin spodziewał się tak silnej reakcji po lutym 2022 r. Założenie było takie, że po wycofaniu NATO z Afganistanu, które okazało się de facto katastrofą, Zachód nie ma apetytu na kolejną wojnę. Wtedy Putin był całkowicie w błędzie. Obecnie prowadzi zasadniczo dwie wojny na wyniszczenie.

- To znaczy?

- Jedną przeciwko siłom ukraińskim – to oczywiste. To, co mniej oczywiste, to wojna przeciwko naszym społeczeństwom. Chodzi o to, że im dłużej trwa wojna w Ukrainie, tym mniej Europejczycy są skłonni wydawać duże sumy na wsparcie tego kraju. I jest w tym skuteczny. W wielu krajach nastroje są takie: „Ojej, wojna trwa już czwarty rok, niech się skończy. Jeśli Rosjanie osiągną swoje cele, trudno, ale niech wojna się zakończy.” Trzecim elementem, w którym odniósł ogromny sukces, jest gra na strachu nuklearnym. Im dalej od Moskwy, tym bardziej nacisk na lęk nuklearny spowolnił decyzje Europy. Np. pięciomiesięczne dyskusje Zachodu o wysłaniu czołgów do Ukrainy dały Rosji czas, kiedy mogli wzmocnić swoje pozycje na okupowanych terytoriach na południowym-wschodzie Ukrainy i zmniejszyć szanse na ukraiński kontratak.

Trump, Biden i wpływ USA na strategię Putina

- Jak prezydentura Trumpa wpływa na ocenę ryzyka przez Rosję? Jego polityka zachęca czy zniechęca Putina do testowania spójności NATO? Jak wypada w porównaniu ze swoim poprzednikiem?

- Za czasów administracji Joe Bidena Rosja miała znacznie mniej swobody działania. Polityka rosyjska wobec Bidena polegała na upewnieniu się, że USA nie okażą zdecydowanego wsparcia militarnego dla Ukrainy. Trump natomiast jest kimś, kogo Rosja chce rozgrywać jako tego, który zgodzi się zakończyć wojnę na jej warunkach. Rosjanie wiedzą, jak to robić. Oferują mu możliwości biznesowe po wojnie – dokładnie to, co Trump lubi. Trump, zarówno w pierwszej kadencji, jak i później, nie jest zwolennikiem użycia siły, jeśli nie widzi w tym korzyści dla USA. Jego powrót do Białego Domu zmieniał dynamikę w Waszyngtonie i Rosjanie bardzo skutecznie to wykorzystują.

- Niepewność co do możliwych działań Trumpa sprawia, że Europa stara się przekonać Putina, że nawet bez USA zachowa jedność wobec ewentualnej agresji. Pana zdaniem, robi to skutecznie? Czy Putin nadal uważa Europę Zachodnią słabą i niezdolną do działania?

- W tej chwili Putin wie, że Europa jest zbyt słaba, by skutecznie zareagować bez wsparcia USA. Głównym zadaniem państw europejskich jest przyspieszenie polityki zbrojeniowej – każde państwo NATO powinno szybko wzmacniać swoje siły zbrojne. I równie ważne jak zakup czołgów, fregat czy myśliwców jest wysłanie jasnego sygnału dla Putina: jesteśmy gotowi bronić terytorium każdego państwa NATO. Odstraszanie nie zależy tylko od sprzętu wojskowego – aby być wiarygodnym, trzeba przekonać przeciwnika, że użyjesz dostępnych środków, gdy Putin podejmie agresję. W tym aspekcie Europejczycy wciąż są za słabi. Obecnie prowadzimy politykę zbrojeniową w ramach struktur stworzonych w czasach pokoju. Nie żyjemy jednak w czasach pokoju i trzeba dostosować politykę do realiów głębokiego kryzysu bezpieczeństwa w Europie. Jeśli tego nie zrobimy, a w ciągu kilku lat dojdzie do rosyjskiej agresji, nie będziemy gotowi.

Europa politycznie osłabiona. Rosja liczy na zmianę władzy w wielu krajach

- Europejczycy w przeciwieństwie do Trumpa nieustannie podkreślają, że będą po stronie Ukrainy tak długo, jak tylko będzie trzeba. Dla Putina to wystarczający dowód na naszą europejską determinację?

Nie, to nie wystarczy. Dużo mówimy, ale nie działamy adekwatnie do sytuacji. Na przykład przejęcie i przekazanie Ukrainie zamrożonych rosyjskich aktywów byłoby jasnym sygnałem, że jesteśmy gotowi zrobić wszystko, by wspierać Ukrainę. Tymczasem ciągle nie podjęto takiej decyzji. Idźmy dalej. Czy w odpowiedni sposób zajęliśmy się tematem rosyjskiej „floty cieni”? Nie. Czy zamknęliśmy wszystkie luki prawne umożliwiające firmom z Kazachstanu, Turkmenistanu, Uzbekistanu eksport do Rosji? Wciąż też kupujemy gaz i ropę od Rosji, wspierając jej machinę wojenną w przybliżeniu 2 mld euro rocznie i nie podejmujemy decyzji, które pozwoliłyby krajom europejskim uniezależnić się od rosyjskiego gazu i ropy. To nie jest jasny sygnał, że jesteśmy zdeterminowani, by zrobić wszystko, co konieczne, by wspierać Ukrainę.

- W Polsce wielu obawia się, że np. Niemcy w wypadku jakiegokolwiek zawieszania broni natychmiast powrócą do „business as usual” z Rosją. Rzeczywiście powinniśmy się tego obawiać, a Rosja liczyć, że powrót do status quo ante z Berlinem jest możliwy?

- Z jednej strony niemiecki rząd jest zdeterminowany, by nie uzależnić się od Rosji ponownie. Ale nie można zaprzeczyć, że wśród polityków SPD czy nawet CDU istnieje grupa, która po wojnie będzie chciała znów rozmawiać o tanim rosyjskim gazie. Trzeba ją powstrzymać. Kanclerz jest w tej kwestii stanowczy, ale te siły w partiach, a później także niemiecki przemysł, będą naciskać. Obecnie łatwo je powstrzymać, argumentując: „Wojna jeszcze trwa”. Po zakończeniu wojny będzie to trudniejsze zadanie.

- Putin inwestował też wiele w relacje z prawicowymi populistami w Europie, którzy mają szansę dojść do władzy. Francja jest jednym z przykładów. W Niemczech rośnie w siłę prorosyjskie AfD. Pana zdaniem, to zmiany polityczne w wielu krajach zagrażają naszej spójnej reakcji na agresywną politykę Rosji i będą dla niej dowodem, że może pozwolić sobie na wiele?

- Cóż, w ostatnich wyborach w Niemczech 25 proc. głosujących poparło partie otwarcie prorosyjskie. Jedna nie weszła do parlamentu, druga – wspomniana AfD – zdobyła 20 proc. głosów. To ogromny sukces rosyjskiej polityki dezinformacyjnej w Niemczech na przestrzeni ostatniej dekady. Problem w Niemczech nie znika, zwłaszcza przy nadchodzących wyborach lokalnych. A we Francji nie wiadomo, kto zostanie prezydentem w ciągu najbliższych dwóch lat. Nie wiadomo również, jak długo przetrwa rząd Kiera Starmera w Wielkiej Brytanii. Tam najpopularniejszą dziś partią jest otwarcie prorosyjska prawicowa partia Reform UK Nigela Farage’a. Europa politycznie znalazła się w krytycznym punkcie. Jeśli w niektórych krajach skrajnie prawicowe siły prorosyjskie przejmą władzę, może to zmienić całe równanie. I ułatwić Rosji działanie.

Rozmawiał Tomasz Walczak

Carlo Masala jest autorem książki "Jeśli Rosja wygra. Scenariusz", która ukazała się nakładem wydawnictwa W.A.B

Jeśli Rosja Wygra

i

Autor: materiały prasowe/ Materiały prasowe

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki