Według Marcina W., Grzegorz Napieralski miał wielokrotnie pożyczać pieniądze i ich nie oddawać. Zeznał także, że pozostawał z politykiem i jego żoną w przyjaznych stosunkach. - Poznały się też nasze żony. Byliśmy razem na wakacjach w hotelu [...] pod Rawą Mazowiecką w większym gronie. On wielokrotnie pożyczał ode mnie pieniądze. Nie oddawał ich. Nie mam żadnych do niego o to pretensji. Nie oczekiwałem ich zwrotu – twierdzi Marcin W. Co więcej, gdy współpracownik Marka Falenty zaczął mieć problemy z posłanką Anną Bańkowskiej, która miała „czepiać się” jednej z jego spółek węglowych, Marek W. zwrócił się o pomoc właśnie do Grzegorza Napieralskiego. - Też w 2013 r. lub 2014 r. powiedziałem mu o tych moich problemach z poseł B. (Anną Bańkowską – przyp. red.) On powiedział, że mi ją »spacyfikuje«, ale muszę przelać na konto fundacji Harfa Dzieciom, w której to na harfie grały jego córki bądź córka, kwotę 30 lub 20 tys. zł – mówił w zeznaniach. Udało nam się potwierdzić, ze na konto fundacji w tym czasie rzeczywiście wpłynęły takie kwoty.Tuż po naszej publikacji, Grzegorz Napieralski mówił w rozmowie z Interią, że nie wie, kto i ile wpłaca na to konto. Natomiast parę dni później zmienił swoje zeznania, mówiąc, że jest pewny, iż żadnych przelewów nie było. - Nie wpłynęło. Ja bym o tym wiedział – stwierdził polityk w rozmowie z dziennikarzami. – Sam jestem ciekawy, dlaczego pan Marcin W. tak właśnie powiedział – dodał.
W NASZEJ GALERII PONIŻEJ ZOBACZYSZ, JAK W SIECI ŚMIEJĄ SIĘ Z AFERY TAŚMOWEJ