Wojna między Gazetą Wyborczą a Grzegorzem Braunem zaczęła się od artykułu Faszyzm w eterze. Maciej Stasiński opisał w nim wywiad kandydata na prezydenta w radiu TOK FM i nie przebierał w oskarżaniu go o faszyzm. - Grzegorz Braun skorzystał z zaproszenia i przez 25 minut częstował publiczność oraz swoich bezradnych rozmówców wymiocinami psychopaty i żydożercy - pisał oburzony rozmową dziennikarz Wyborczej.
Braun poczuł się urażonymi sugestiami Stasińskiego i zgłosił sprawę do sądu. Ten uznał, że kandydat nie głosi faszystowskiej propagandy. Co więcej, komentarz dziennikarza uznał za akt agitacji wyborczej.
Gazeta została zmuszona do opublikowania przeprosin. Na drugiej stronie czwartkowego wydania Wyborczej pojawiło się takie oświadczenie redakcji:
Nad wymuszonymi przez sąd przeprosinami pojawił długi komentarz do oświadczenia. Redakcja wypiera się w nim przeprosin i tłumaczy, że nie zgadza się z wyrokiem.
- Czynimy to wyłącznie z szacunku dla prawomocnego orzeczenia niezawisłego sądu w demokratycznym państwie. Oświadczamy jednak, że z orzeczeniem tym ani z treścią wymuszonych przeprosin absolutnie się nie zgadzamy. Podtrzymujemy, że Grzegorz Braun głosi poglądy faszystowskie, których nieodłącznymi elementami są antysemityzm i wzywanie do przemocy - pisze redakcja w oświadczeniu i tłumaczy dalej: - Utrzymywanie, jak czyni sąd, że faszyzm nie obejmuje antysemityzmu tropiącego spiski żydowskie ani nawoływania do przemocy, w tym do rozprawy z rzekomymi zdrajcami, urąga wiedzy, doświadczeniu historycznemu i rozsądkowi.
Zobacz też: Komorowski sobie nie radzi. Suflerka PODPOWIADA prezydentowi co ma robić! Teraz przytulmy panią