Działali brutalnie i przez całą noc torturowali byłego premiera, zaś jego żonę zastrzelili, ale po zabójstwie niewiele ukradli z ich domu. Kim byli ludzie, którzy w nocy z 31 sierpnia na 1 września 1992 r. w willi pod Aninem zamordowali Piotra Jaroszewicza i jego żonę Alicję Solską? Zwykłą bandą rzezimieszków, agentami służb specjalnych, kimś, dla kogo wiedza, jaką posiadał były premier z czasów PRL, była niebezpieczna? Do dziś odpowiedzi na te pytania pozostają nieznane. Tomaszowi Sekielskiemu, dziennikarzowi prowadzącego program "Teoria spisku" w Fokus TV, udało się dotrzeć do nowych dowodów, które mogą rzucić światło na sprawę! Odkrył zaginione przed laty przedmioty z odciskami palców, dzięki którym być może uda się ustalić sprawców morderstwa. A według historyków to praktycznie pewne, że Jaroszewiczowie nie byli ofiarami zwykłych złodziei: - Osoba z taką wiedzą i taką przeszłością nie umiera po prostu w wyniku napadu rabunkowego - uważa prof. Patryk Pleskot, historyk IPN. - Wydaje się, że jeżeli coś plądrowano, to prywatny gabinet Jaroszewicza, w którym były papiery, a nie kosztowności - dodaje. - To był spisek na jego życie, przeprowadzony z powodzeniem - uważa Andrzej Jaroszewicz, syn ofiar.
Jego brat Jan dostarczył Sekielskiemu nowe dowody w sprawie - tajemniczy karton otrzymany z sądu w 2010 r. Otwarty przez dziennikarza, zawiera między innymi ubrania ofiar i inne przedmioty, gdzie zachowały się odciski palców niezidentyfikowanych dotychczas osób będących na miejscu zbrodni. - Można zadać pytanie: W jaki sposób prowadzono śledztwo w sprawie tych zaginionych dowodów, skoro nie odnaleziono ich w kartonie, który leżał przez lata w magazynie sądowym? - mówi Tomasz Sekielski.
Tomasz Sekielski. TEORIA SPISKU: Człowiek, który wiedział za dużo - OGLĄDAJ w czwartek o 22:00 w Telewizji FOKUS TV
Sprawdź: Wznowią śledztwo w sprawie śmierci Andrzeja Leppera?
Czytaj: Jasnowidz Jackowski o sprawie śmierci Leppera: to nie był typ samobójcy