Ja właśnie wróciłem z Kaliningradu (Królewca), gdzie brałem udział w II Polsko-Rosyjskim Forum Mediów. Porównywałem politykę historyczną Rosji, która istnieje na wielu płaszczyznach – historii uczy młodych Rosjan z dumą państwo, szkoła, uniwersytety, z polityką historyczną Polski, której brak. Podałem przykład warszawskiej „Łączki”, jak to III RP ma problemy z finansowaniem ekshumacji i identyfikacji naszych bohaterów zamordowanych przez komunistów. Z kolei na przykładzie stołecznego pomnika Braterstwa Broni (tzw. czterech śpiących) mówiłem o ingerencji obcego państwa w wewnętrzne sprawy Polski (usunięcie kłamliwego postumentu wymaga zgody Rosji).
Przeczytaj: Tadeusz Płużański: Zapalmy lampkę bohaterom
Idąc na uniwersytet im. Immanuela Kanta, przechodziłem ulicami: Lenina, Sowiecką i Iwana Czerniachowskiego. Takich ulic w Polsce nie ma, bo oznaczają dla większości z nas komunistyczną dyktaturę, a Czerniachowski to morderca wielu polskich żołnierzy, ten sam, który podstępnie aresztował dowódcę AK na Wileńszczyźnie, gen. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka”. I tu spotkałem się z ostrą repliką rosyjskich profesorów, no bo jak mogę szargać dobre imię bohatera walki z nazizmem. Zasłużona dla odkłamywania zbrodni katyńskiej prof. Natalia Lebiediewa oprotestowała z kolei fakt, że od 1944 r. Polska była okupowana przez Sowietów, która to okupacja – jak przekonywałem – trwała przynajmniej do 1992 r., do wyjścia z Polski ostatniego żołnierza rosyjskiego. A prawdziwa współpraca z Rosją będzie możliwa wówczas, gdy oba nasze kraje wyzwolą się mentalnie z sowieckiego totalitaryzmu, który przecież jeszcze większe żniwo zebrał wśród Rosjan.
Ale z Rosjanami, mimo różnicy zdań, mogłem podyskutować bez uprzedzeń. Zdecydowanie gorzej było z niektórymi uczestnikami ze strony polskiej. Trzymając pod pachą „Gazetę Wyborczą”, sugerowali, że przepełniony nietolerancją wobec innych - choćby byli ciemiężycielami - osłabiam polsko-rosyjski dialog. Rosjanin potrafi rozmawiać, Polak nie.