Tadeusz Płużański: Moskwa, Bruksela - wspólna sprawa

2011-04-16 14:00

Katyń nie był ludobójstwem - dopóki mówił, a właściwie krzyczał o tym Niesiołowski, problemu właściwie nie było. Jego "ekstrawagancje" już dawno uległy banalizacji, bo banalny stał się język wicemarszałka - w kółko, na każdy temat, w niewybrednych słowach o Kaczyńskim. Były opozycjonista i ZChN-owiec zajął miejsce PO-wskiego Palikota.

Ale gdy do dyskusji włączył się Kuźniar - problem stał się poważny. Bo to nie Kuźniar Jarosław - "apolityczny" prezenter TVN, który tak pięknie tłumaczy każdy ruch i głos Platformy, a ostatnio również kandydatów do rozrywkowego "X Factor". To Kuźniar Roman, politolog, doradca pierwszej osoby w państwie.

Przeczytaj koniecznie: Andrzej Wajda: Katyń to NIE ludobójstwo

A wystarczyło przecież - wzorem szefa - sprawdzić w Wikipedii. Przecież nie każdy musi być Antonim Dudkiem, który wiedzę politologiczną sprawnie łączy z historyczną.

A definicja ludobójstwa, stworzona zresztą przez polskiego prawnika Rafała Lemkina, brzmi: "Ludobójstwo - zbrodnia przeciwko ludzkości, obejmująca celowe wyniszczanie całych lub części narodów, grup etnicznych, religijnych lub rasowych". Cel, intencja - to jest najważniejsze. A u Stalina klasowa intencja wymordowania Polaków współgrała z narodową.

Brak sprawdzania to największy problem naszych elyt. Bo w świetle polskiego prawa rzecz nie ulega wątpliwości. I nie chodzi tu tylko o symboliczne uchwały Sejmu RP w 65. i 70. rocznicę katyńskiego ludobójstwa. Taką kwalifikację dawno temu przyjął Instytut Pamięci Narodowej. To oficjalna doktryna państwa polskiego, a kiedyś też... rosyjskiego. Przecież podczas procesu w Norymberdze o katyńskie ludobójstwo Rosjanie oskarżali Niemców. Zdanie zmienili dopiero, gdy oskarżenie dosięgło ich samych.

A jakby np. powiedzieć, że nie było Holocaustu? Jakie wtedy podniosłoby się larum. Przecież to rewizjonizm historyczny, kłamstwo oświęcimskie. Za to na świecie idzie się za kratki. A historia Polski, kłamstwo katyńskie i nowe - smoleńskie? Z tego można się śmiać, zniekształcać, zohydzać lub... cenzurować.

Patrz też: Wiktor Bater: Czekamy na odtajnienie wszystkich akt katyńskich

- To nie jest właściwa promocja euroregionów - tak europosłanka SLD Lidia o arystokratycznie pięknym dwuczłonowym nazwisku Geringer de Oedenberg (po byłym mężu!) zablokowała smoleńską wystawę w Brukseli. Właściwie zgoda - no bo jak trupy mogą promować euroregion, który kiedyś nazywał się Polska? Jak w ogóle można pokazywać takie nieestetyczne zdjęcia? Bo w Europarlamencie lepiej sprzedają się pejzaże, kwiatki i foty obściskujących się facetów. Czyli radość życia, a nie strach przed śmiercią. A smoleńskie śmierci dodatkowo drażnią Rosję.

Wcześniej podobne "kontrowersje" w Brukseli wzbudził trup Witolda Pileckiego, bo rotmistrz miał nie tylko odwagę pójść dobrowolnie do niemieckiego Auschwitz, ale wystąpił też przeciw Sowietom i ich "polskim" pomagierom, z rąk których zginął. Przecież taki nieboszczyk nie może być bohaterem Europy!

W Brukseli ocenzurowano smoleńską wystawę, a w Smoleńsku tablicę. Ale tu już dziwić się w ogóle nie warto. Bo Rosja to demokracja, tylko trochę inna - bardziej na modłę białoruską. Kremlowscy demokraci kontrolują każde słowo, szczególnie słowo... ludobójstwo. Kontrolują, aby nikt "samowolnie" nie upamiętniał swoich zmarłych. Bo tylko władza wie, jakie upamiętnienie jest godne i czy w ogóle się należy. Daleko sięgać nie trzeba - 15 kilometrów od miejsca katastrofy, w Katyniu, walka o polski cmentarz trwała latami.

Dlaczego wdowy nie poprosiły o zgodę gospodina Putina? Szczególnie PiS-owskie wdowy? I nieważne jest, że Tomasz Merta był wiceministrem kultury w rządach PiS i PO, a Janusza Kurtykę na szefa IPN też wybrały obie te partie. Dziś Platforma i Rosja są zgodne - ludobójcza tablica PiS-owskich wdów to bezprawie i jątrzenie. Moskwa, Bruksela - wspólna sprawa.

Ale do nas też wróciła cenzura. Wdowa (nie-PiS-owska) Katarzyna Herbert domagała się oddania przez antysystemowych polityków zawłaszczonych słów swojego męża Zbigniewa. Pamiętam, jak zaraz po śmierci Obywatela Poety zgadzała się z Jackiem Żakowskim, że Herbert znielubił Michnika, bo pod koniec życia miał chorobę alkoholową. "Zdradzić o świcie" można tylko raz, katyńskiego ludobójstwa w ogóle nie było, a na zdjęciach z katastrof ofiary powinny mieć uśmiechnięte twarze i najlepiej bez żadnych podpisów. Rosja nawet nie musi nas rozgrywać, my sami świetnie to robimy.