"Super Express": - 11 kwietnia Dmitrij Miedwiediew jako pierwszy prezydent Rosji przyjedzie do Katynia. Pojawi się tam z pustymi rękami czy możemy się spodziewać, mówiąc kolokwialnie, jakiejś bomby?
Wiktor Bater: - Żadnej bomby nie będzie, ponieważ wszystko, co można uznać za bombę, zostało lub zostanie przekazane wcześniej. Wczoraj otrzymaliśmy od Rosjan akta dotyczące śledztwa smoleńskiego, a dziś w ręce Polaków trafią akta śledztwa katyńskiego.
- Pytanie tylko, czy zadowolą one polską stronę...
- To się okaże dopiero wtedy, gdy wszystkie te materiały zostaną przetłumaczone i kiedy odpowiednie instytucje zapoznają się z nimi.
- Co pana zdaniem zadowalałoby Polskę?
- Pamiętajmy, że nadal jest trzydzieści sześć tomów utajnionych akt katyńskich, których polska strona jeszcze nie zna. Jeżeli wśród tych dokumentów pojawiłyby właśnie te z adnotacją "ściśle tajne", mielibyśmy prawdziwą bombę, która byłaby milowym krokiem w uregulowaniu zbrodni katyńskiej. Jeżeli natomiast otrzymamy pozostałe jeszcze dziesięć tomów opatrzonych klauzulą "do użytku wewnętrznego", żadnej sensacji nie będzie. Rosjanie do tej pory przekazywali nam materiały, które nie zawierały klauzuli tajności. Mało tego, liczymy także na to, że zostanie nam przekazana decyzja rosyjskiej prokuratury.
Przeczytaj koniecznie: Rosja przekazała 14 tomów akt o katastrofie. Co jest w dokumentach ze śledztwa? Mamy MATERIAŁY o lotnisku SIEWIERNYJ
- Dmitrij Miedwiediew nie będzie miał już nic do zaoferowania w poniedziałek?
- Myślę, że ani w kwestii Katynia, ani Smoleńska rosyjski prezydent nie będzie miał nic przełomowego do przekazania.
- W sprawie Katynia w ostatnim roku Rosjanie wykonali wiele gestów - prezydent Miedwiediew uznał winę Stalina i jego otoczenia za zbrodnię katyńską, a Duma Państwowa tę zbrodnię potępiła. W sferze deklaracji rosyjski prezydent ma coś jeszcze do dodania?
- Wielokrotnie słyszeliśmy z ust rosyjskiego prezydenta zapewnienia o chęci odtajnienia wszystkich akt zbrodni katyńskiej. Będąc w grudniu ubiegłego roku w Polsce, mówił, że proces przekazywania tych akt trwa i będzie kontynuowany. Niestety, deklaracje prezydenta Miedwiediewa nie zawsze znajdują odbicie w tym, co czynią urzędnicy niższych szczebli. Dlatego proces przekazywania akt idzie tak opornie.
- To, co 11 kwietnia powie Dmitrij Miedwiediew, nie będzie więc miało dużego znaczenia?
- Na pewno wszystko, co powie prezydent Rosji, zarówno w sprawie Katynia, jak i Smoleńska, będzie miało znaczenie. Pytanie, na ile będzie to realizowane, bo smutne doświadczenie uczy, że deklaracje Miedwiediewa nie zawsze przekładają się na rzeczywiste działania.
Wiktor Bater
Korespondent Polsat News w Rosji