Tadeusz Płużański: Hitler urodził się na Żoliborzu

2010-10-16 14:45

Dotarliśmy do nowych, szokujących ustaleń, które zmienią historię Polski, Europy, a nawet świata. Hitler nie urodził się w austro-węgierskim Braunau nad rzeką Inn. Przyszedł na świat na warszawskim Żoliborzu. I to już po wojnie.

Czyli Hitler żyje. Nie zginął w berlińskim bunkrze, nie został porwany przez Sowietów, nie uciekł również do Argentyny. Od lat żyje sobie spokojnie w Warszawie. Był nawet premierem i prawie prezydentem Polski. I tu kolejna sensacja - Hitler miał brata - Lecha, któremu sztuka zostania Prezydentem RP się udała. Ten też był dyktatorem, totalistą, dopiero po śmierci trochę zmienił się na lepsze. Ponieważ Jarosław prezydentem nie został, chodzi teraz pod Pałac Namiestnikowski i jątrzy, chce wywołać wojnę - coś, co wcześniej mu się nie udało. Skoro Kaczyński to Hitler, PiS też jest fałszywy, naprawdę nazywa się NSDAP.

Patrz też: Kidawa-Błońska: Jak idzie Kaczyński, to maszeruje nienawiść

Paradoksalnie może to być nawet pozytywna informacja. Bo w takim razie II wojny światowej i brutalnej okupacji Polski nie było. Nie było KL Auschwitz, dzieci Zamojszczyzny, robotników przymusowych, a z drugiej strony łagrów, Katynia. Nie straciliśmy kilku milionów ludzi.

Dziwne, że prawdy o Hitlerze nikt wcześniej nie poznał. Nikt go wcześniej nie zdemaskował. Zrobił to dopiero Michał Głowiński, człowiek, którego uratowała z warszawskiego getta Irena Sendlerowa. A może Sendlerowej - tak jak wojny - też nie było?

Ale spokojnie, Głowiński nie jest historykiem. To znawca literatury, który teraz dał się poznać jako wizjoner. Tylko obraz mu się pomylił. W mistycznej ekstazie chciał zobaczyć rok 1933 w Niemczech, a ujrzał rok 2010 w Polsce. Ale co to za różnica, przecież i tu, i tu świeciły mu przed oczami płonące pochodnie. No i mamy dowód, dlaczego Kaczyński jest Hitlerem. Innych analogii Głowiński nie znalazł, bo i po co? A gdyby poszukać, to np. taka Platforma też chodziła z pochodniami. A takie marsze były znane na długo przed PO i nazistami…

Chór "autorytetów" potwierdził odkrycie, że Kaczyński to Hitler. - Pod Pałacem rodzi się nazizm - orzekł lewicowy historyk, a obecnie doradca prawicowego Prezydenta RP. - Podgrzewane są antagonizmy, to groźne - alarmował znany pisarz, admirator prawdziwego dyktatora - Jaruzelskiego. - Jesteśmy świadkami wypełzania faszyzmu - ocenił świetny kiedyś reżyser, dziś mniej świetny polityk. Inny reżyser - ceniony zarówno w PRL, jak i dziś, zawyrokował: Hitler jest chory, trzeba go leczyć. A filozof i historyk idei nawet bez orzeczenia lekarskiego chciał postawić tyrana przed Trybunałem Stanu.

Jak zwykle plany Hitlera-Kaczyńskiego najlepiej odczytał główny mędrzec, noblista, nazywany czasem od swojego drugiego imienia - Bolesławem: - On jest zły, on proponuje jakieś zamachy. Właśnie, zamachy. To następna rewelacja. W Polsce ma dojść do zamachu… na Bronisława Komorowskiego. Niby nic nadzwyczajnego, polska tradycja. Tyle tylko, że w najnowszej historii tylko jeden Polak zamordował drugiego Polaka - skrajny nacjonalista Eligiusz Niewiadomski wybranego głosami skrajnej lewicy pierwszego prezydenta II RP Gabriela Narutowicza. Ale zamachu na Komorowskiego nie wymyślił nawet wizjoner, tylko specjalista od penisów i świńskich ryjów.

Zamachem na męża nie przejęła się nawet jego żona. W momencie, kiedy zagrożone było życie prezydenta, pierwsza dama Anna Komorowska pojechała z rodzinami ofiar katastrofy do Smoleńska. Z prezydentową Miedwiediewą wymieniła kilka łez i uśmiechów. Żeby wszystko było jasne - w pełną przygód podróż wybrała się z częścią rodzin - tymi "dobrymi", które są za dialogiem z Rosją i pokojem na świecie. Bo te "złe" - przeciwne porozumieniu, agresywne - zostały w Polsce, a nawet poszły razem z Hitlerem-Kaczyńskim pod Pałac Prezydencki z krzyżami i nazistowskimi pochodniami. Z oficjalnymi pielgrzymkami na Wschód wolały poczekać do ostatecznego wyjaśnienia przyczyn tragedii. Ale "autorytety" już wiedzą, co o tym myśleć.

Przeczytaj koniecznie: Marcin Król: Kaczyńskiego przed Trybunał Stanu!