Kilka lat temu proces Kędziory został zawieszony ze względu na śmierć wszystkich jego ofiar. Tak, jakby nie wystarczyły dokumenty i pisemne zeznania świadków. Takie wadliwe prawo mamy w Polsce. Ale zaprotestował Wacław Sikorski: ja przecież żyję. Tylko dzięki byłemu AK-owcowi sprawa jest kontynuowana.
Do końca nie było jednak wiadomo, czy w ogóle proces się rozpocznie. Sąd Rejonowy dla Warszawy Mokotowa uznał, że sprawa wymaga wiedzy historycznej i nie jest kompetentny. Chciał, aby rozpatrywał ją sąd wyższej instancji. Ten odmówił, twierdząc, że… oskarżony nie jest osobą znaną i nie budzi zainteresowania opinii publicznej! Cóż, gdyby Kędziora był celebrytą, warto byłoby się nim zająć, bo część splendoru takiej „gwiazdy” mogłaby spłynąć na sędziów i nazwisko pojawiłoby się w czołowych mediach...
Przeczytaj koniecznie: Sławomir Jastrzębowski: Powrót przemysłu pogardy?
Potem obrona wnosiła o przedawnienie. Ale zbrodnie przeciwko ludzkości temu nie podlegają. Proces rozpoczął się, ale sąd tak go prowadzi, że pozwala oskarżonemu opowiadać godzinami życiorys (trudne dzieciństwo, choroby, działalność w AL). I kłamać.
Pytany o torturowanie AK-owców do niczego się nie przyznaje.
– Wykorzystywano mnie głównie do wstępnych rozpoznań – mówi.
– Dlaczego Sikorski twierdzi, że pan go bił? – dopytywał oskarżyciel.
– Nie wiem, to pytanie nie do mnie.
– Jakie były pana kompetencje?
– Prowadziłem przesłuchania.
– Słyszał pan nazwisko Dekutowski?
– Tak, przesłuchiwałem go.
– A ppłk Łukasz Ciepliński, prezes IV Komendy Głównej WiN?
– Oczywiście. To oficerowie o wysokim poczuciu godności. O stosowaniu przymusu nie mogło być mowy – obraziłbym ich piękną, patriotyczną kartę.
– Dlaczego został pan wybrany do pracy w tajnym więzieniu bezpieki w Miedzeszynie?
– Prawdopodobnie dlatego, że potrafiłem rozmawiać w trudnych, złożonych sprawach, byłem znany z kulturalnego zachowania.
– W 1956 r. został pan skazany za zabicie płk. Dobrzyńskiego…
– Dobrzyński zmarł na cukrzycę, mimo że miał stałą opiekę lekarza. Zrobiono ze mnie oprawcę, ale ja żadnych przestępstw nie popełniłem.Wszystko dlatego, że ujawniłem fakt stosowania niedozwolonych metod przez przełożonych: Romkowskiego i Różańskiego. Dzisiejsze oskarżenia IPN wynikają z tamtej propagandy. Do dziś mam syndrom Miedzeszyna.