Tadeusz Płużański: Kto obraża Polskę

2015-09-19 4:00

"Ja nie mam dzisiaj odwagi powiedzieć: wracajcie do kraju" - to słynne słowa Andrzeja Dudy do Polaków w Wielkiej Brytanii. Główny nurt podniósł wrzask, że Duda obraził Polaków. A przecież prezydent mówił wyraźnie o niesprawiedliwym państwie, czyli władzy, a nie obywatelach. Ale każdy pretekst do ataku na Andrzeja Dudę jest dobry.

"Ja nie mam dzisiaj odwagi powiedzieć: wracajcie do kraju" - to słynne słowa Andrzeja Dudy do Polaków w Wielkiej Brytanii. W Polsce politycy i media głównego nurtu uznali, że to oczernianie naszego kraju, tym gorsze, że wygłaszane za granicą. Czyli że prezydent Polski zachował się w sposób antypolski. To oczywisty nonsens, tak samo jak traktowanie w ten sam sposób wcześniejszej wypowiedzi prezydenta (w rozmowie z jego niemieckim odpowiednikiem Joachimem Gauckiem): "Polska nie jest dziś krajem, o którym można by powiedzieć, że jest państwem sprawiedliwym, w którym obywatele traktowani są równo". Główny nurt podniósł wrzask, że Duda obraził Polaków. A przecież prezydent mówił wyraźnie o niesprawiedliwym państwie, czyli władzy, a nie obywatelach. Ale każdy pretekst do ataku na Andrzeja Dudę jest dobry. Nawet czytanie "Lalki" Prusa.

Skoro jednak mainstream wywołał temat, przypomnijmy tych, którzy naprawdę obrażali Polskę. To np. Władysław Bartoszewski w niemieckim "Die Welt" zwierzał się, że podczas okupacji bardziej niż Niemców bał się polskich sąsiadów owładniętych antysemityzmem. Podobnie jego kolega Bronisław Geremek zarzucał Polakom nietolerancję powodowaną "rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią". I dodawał, że już w wiekach minionych - przez swoją anarchię - zasłużyliśmy na rozbiory. Innym razem Geremek chwalił Angelę Merkel za izolowanie rządu w Polsce, bo Kaczyńscy "mają autorytarne i nacjonalistyczne ambicje". Podobnie prezydenci. Wałęsa namawiający (w "Spieglu") władze Niemiec, aby lekceważyły przejściowy rząd nad Wisłą, i Kwaśniewski (dla amerykańskiego "Vanity Fair"): "Gdyby po wyborach Kaczyńscy mieli pozostać u władzy, Niemcy powinny się zastanowić, czy nie zaostrzyć kursu".

W końcu Adam Michnik (też w "Die Welt"): "Dziś Polska opanowana jest przez koalicję postsolidarnościowych rewanżystów, postkomunistycznych prowincjonalnych wichrzycieli, następców szowinistów z czasów sprzed II wojny światowej, grupy wrogie wobec obcokrajowców i antysemickie oraz środowisko Radia Maryja, tubę etnoklerykalnego fundamentalizmu". I jeszcze Tadeusz Mazowiecki we włoskim "Avvenire": "Polska, naród, który czerpie z katolicyzmu, nie umie przebaczać i nie zna litości".

Ostatnio do tego chóru dołączyła Ewa Kopacz, nazywając tych, którzy obawiają się najazdu muzułmańskich imigrantów, ksenofobami. I chyba główny antypolski opluwacz Jan Tomasz Gross (znów w "Die Welt"), kłamiąc, że Polacy podczas wojny zabili więcej Żydów niż Niemców. Kolejne środowiska domagają się ścigania tego notorycznego paszkwilanta za publiczne znieważenie narodu polskiego. Okazją do zatrzymania będzie poniedziałkowa debata w warszawskiej siedzibie lewackiej "Krytyki Politycznej", na którą Gross został zaproszony jako... dyskutant.

Zobacz: Posłowie nie chcą zeznawać w sprawie lotów Dudy

Polecamy: Szok! Prezydent pocałował premier

Najlepsze wideo: tv.se.pl

Nasi Partnerzy polecają