Czy można to nazwać rehabilitacją? Rodzina musiała długo czekać na jakiekolwiek jego upamiętnienie. Dopiero w latach 60. komunistyczne władze zgodziły się na postawienie na Powązkach grobu - symbolicznego. Na tablicy mogło się znaleźć tylko nazwisko i pseudonim konspiracyjny generała. Na początku lat 70. Janina Fieldorf wystąpiła do ówczesnego szefa MON Wojciecha Jaruzelskiego o ustalenie miejsca pochówku i zgodę na napis informujący, kim był jej mąż i w jaki sposób zginął. "Jaruzelski powiedział, że nie udało się odnaleźć miejsca spoczynku ojca. A jeśli nie zgadzamy się na proponowany napis: ťzmarł śmiercią tragicznąŤ, symbolicznego grobu nie będzie" - mówiła mi przed laty Maria Fieldorf-Czarska, córka "Nila". Jaruzelski miejsce znał, ale nie pomógł. Córka szczątków ojca szukała do końca życia. Zmarła kilka lat temu, zanim rozpoczęto prace na "Łączce". A i dziś generała nie udało się odnaleźć.
Czytaj: Tadeusz Płużański: Coś z gruntu obrzydliwego
Dalsze ekshumacje zostały zablokowane. Przez "życzliwych". Maria Fieldorf walczyła też o ukaranie żyjących oprawców taty. Tak samo bezskutecznie. Wspominała: "Na jednym z posiedzeń Sąd Okręgowy w Warszawie utajnił rozprawę. Na salę pozwolono wejść tylko mnie, dziennikarzy wyproszono. Kazano mi nawet wyłączyć mikrofon. Powiedziałam, że nie życzę sobie, aby po raz kolejny sprawa mojego ojca była tajna, bo tak już było w PRL. W 1952 r. mordu sądowego na ojcu też dokonano za zamkniętymi drzwiami. Pani prokurator zagroziła, że oskarży mnie o obrazę majestatu sądu". Dziś na tych samych Powązkach pochowany został - z honorami państwowymi i wojskowymi - Wojciech Jaruzelski. Człowiek walczący z Polską i Kościołem miał mszę w Katedrze Polowej WP, bo wola jego rodziny została uszanowana. Inaczej niż wola rodziny Fieldorfów. A gdyby zrobić sondaż, okazałoby się, że Polacy powszechnie znają, a mniej więcej połowa szanuje Jaruzelskiego. A Fieldorfa nawet nie mogą szanować, bo nie wiedzą, kto to jest. Propaganda rodem z PRL działa nadal.
ZAPISZ SIĘ: Codzienne wiadomości Super Expressu na e-mail
I efekt jest taki, że sowieckiego generała i zbrodniarza Wojciecha Jaruzelskiego państwo polskie żegna z honorami, jak bohatera. A prawdziwego polskiego generała i prawdziwego bohatera Augusta Emila Fieldorfa - niewinnie powieszonego i zrzuconego gdzieś do ziemi, nie można po ponad 60 latach wydobyć z dołu śmierci. "Nil" swojego grobu i pogrzebu jak nie miał, tak nie ma.