„Super Express”: - Otrucie Aleksieja Nawalnego, być może zamach na jego życie, być może „ostrzeżenie”. Ze strony ludzi związanych z Kremlem słyszę, że „przecież to Putinowi się nie opłaca” bo wskazuje na niego. Tylko ile już było takich ofiar, które niby się nie opłacały i wskazywały na niego, a jednak do zamachów dochodziło?
Marek Menkiszak: - Na tym etapie trudno o ostateczne wniosku, ale prawdopodobieństwo próby zamordowania opozycjonisty przez służby specjalne jest niestety duże. Faktem jest przecież, że w Rosji mieliśmy do czynienia z wieloma zabójstwami politycznymi, które ewidentnie były sankcjonowane przez Kreml. Trucizna, której użyto, bywała już używana przeciwko rosyjskim opozycjonistom. Niektórych, jak Wladimira Kara-Murzę, współpracownika zamordowanego Borysa Niemcowa, udało się jednak odtruć. Na możliwość zamachu wskazuje też działalność Nawalnego.
Wydawało się, że Kreml już sobie z Nawalnym poradził. Skazywano go...
Nie. On wciąż uznawany jest za postać bardzo niebezpieczną dla Putina. Jest bardzo sprawny organizacyjnie, rozpoznawalny, aktywny w Internecie. I przez to wiele kompromitujących ludzi kręgów władzy materiałów do Rosjan docierało. Co istotne, od pewnego czasu Nawalny ma rozbudowaną sieć współpracowników w całym kraju. I ci ludzie uczestniczyli w organizowaniu wielu protestów w ostatnich latach.
Pojawiły się sugestie, że może to mieć duży związek z wydarzeniami na Białorusi.
Pewien związek może być. Władze Rosji z dość dużym niepokojem obserwują ośmielanie się niezależnych aktywistów w Rosji tym, co dzieje się na Białorusi. Na demonstracjach w Rosji pojawiają się hasła „Żywie Bielaruś” choćby w Chabarowsku, a tam protesty trwają nieprzerwanie od kilku tygodni. Pojawiają się w Moskwie pod ambasadą Białrusi. Pojawiają się na meczach piłkarskich wykrzykiwane przez kibiców. To musi Kreml niepokoić.
I trzeba było dać sygnał ostrzegawczy trując Nawalnego?
Nie wiemy tylko, czy miała to być czasowa neutrealizacja Nawalnego, czy morderstwo. Sam pobyt Nawalnego w Tomsku i Nowosybirsku był spowodowany jego zaangażowaniem w kampanię przed wyborami regionalnymi. W kilku miejscach w Rosji odbywają się regionalne i lokalne wybory. Dość wysoka niepopularność Putina i Jednej Rosji dawała opozycji i Nawalnemu na prowincji pewne szanse na sukces. W regionalnych i lokalnych wyborach Putinowi zdarzało się już przegrywać.
Po takich wydarzeniach cały świat mówi, że Putin nie może być bezkarny, że trzeba coś zrobić. Po czym Putin pozostaje bezkarny.
To nie jest tak, że jest wybór między zrobieniem czegoś radykalnego i wymuszeniem zmiany sytuacji, a nierobieniem niczego. Jest całe pole pośrednie. Oczywiście wyrażaniem zaniepokojenia i oburzenia nic nie zmienimy. Media z krajów demokratycznych mogą wywierać presję na zachodnich polityków, a ci mogą Kreml naciskać. A w przypadku znalezienia dowodów także by wyciągnąć konsekwencje w postaci dodatkowych sankcji. Wbrew pozorom ma to duże znaczenie. Ważne jest też dokumentowanie wszystkiego, co być może być przydatne w przyszłości do pociągnięcia do odpowiedzialności karnej za takie zamachy.
Wobec Rosji to mało prawdopodobne, ale w wobec Białorusi Unia Europejska, w tym Polska, zajęła twarde stanowisko: nie uznaje wyniku wyborów. Tylko co to oznacza w praktyce?
To zależy od rozwoju sytuacji. Gdyby Łukaszence, czy to zmęczeniem, czy siłą, udało się wygasić te protesty, może dojść do tymczasowego zawieszenia relacji między UE i Mińskiem. Gdyby miało jednak dojść do jakichś przetasowań w białoruskiej elicie władzy, albo protesty by się utrzymały, to zapewne będą jakieś negocjacje. I podkreślmy, nie chodzi tu nawet o sankcje, ale raczej działalność pozytywną.
Czyli?
Wsparcie UE, także ze strony Polski, dla białoruskiej opozycji, dla społeczeństwa obywatelskiego. Przesłanie wyrazów solidarności z protestem i ostrzeganie reżimu może naprawdę wiele zmienić. Choć kluczowa będzie konsekwencja, czy pójdą za tym rzeczywiste środki finansowe, albo administracyjne. Choćby sprawy wizowe, migracyjne.
Podanie się do dymisji ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza w takim momencie jest zaskoczeniem? Coś tu zmienia?
Nie chce komentować wewnętrznych spraw polskiej polityki. Wydaje mi się, że ważniejsza jest konsekwentna linia polityczna Polski. I ta linia taka jest. Nie widzę powodu, żeby ta czy inna zmiana personalna miała wpłynąć na zmianę stanowiska Polski, jako kraju wspierającego społeczeństwo obywatelskie na Białorusi.