Szef Służby Obrony Państwa był gościem Katarzyny Kolendy-Zalewskiej w TVN24. Dziennikarka zwróciła uwagę, że Jarosław Gowin i Piotr Gliński, którzy również pełnią funkcje wicepremierów, jeżdżą po kraju jednym samochodem. Szydło do dyspozycji ma natomiast dwa auta. Miłkowski spytany o to, dlaczego tak jest, odparł arogancko. - A dlaczego nie? - odpowiedział niczym zbuntowany nastolatek. Po chwili jednak dodał już poważniej, że "to uzależnione jest od tego, jak oceniany jest stopień zagrożenia dla danej osoby" - Taka analiza zagrożeń dokonywana jest kwartalnie, półrocznie, zależnie od osoby, zdarzeń, okoliczności i informacji, które uzyskujemy - tłumaczył gen. Miłkowski.
Szef Służby Ochrony Państwa wskazał też, że w dniu wypadku kolumny wiozącej Szydło "w całej Polsce zdarzyło się 1370 kolizji". Gdy dziennikarka zauważyła, że wypadki z udziałem rządowej floty nie są rzadkością, Miłkowski stwierdził, że tak się zdarza, bo "tak ruch drogowy czasami wygląda"
Generał przekonywał także, że wiozący Szydło funkcjonariusz ma odpowiednie doświadczenie w prowadzeniu pojazdów. - Dwa lata służby, a wcześniej pięć lat był zawodowym kierowcą. Jeździł we flocie samochodowej, w prywatnej firmie - zdradził Miłkowski i podkreślił, że kierowca ukończył wymagane szkolenia.