54 tys. zł za 25 dni pracy? Takie cuda możliwe tylko w Sejmie. Marszałek Marek Kuchciński (63 l.), który decyduje o harmonogramie posiedzeń, rozpieszcza posłów, mimo że wybrańcy narodu zarobią mniej, niż dotychczas. Do września poselska pensja wynosiła prawie 10 tys. zł, ale od października wynagrodzenie będzie mniejsze o 20 proc. To jednak i tak więcej niż może liczyć przeciętny Kowalski, harujący przeciętnie 20 dni, ale w miesiącu, nie przez pół roku.
Posłowie dostawali pensje nawet gdy na Wiejskiej nie pracowali – na przykład podczas wakacji, trwających aż 52 dni. Po tej labie 11 września znów wrócili, lecz posiedzenie trwało jedynie... dwa dni. Do Sejmu wrócą dopiero na początku października.
- Praca posła to nie tylko posiedzenia plenarne, ale też komisje i działanie w terenie. Rzeczywiście jednak drastycznie zmniejsza się liczba posiedzeń, a to świadczyć może o pewnej próbie ucieczki partii rządzącej od procedowania projektów zgłoszonych przez opozycję, w tym Kukiz’15. W naszym przypadka mowa o kilkudziesięciu projektach– zauważa poseł Piotr Apel (34 l.) z Kukiz’15. Sejm nie odpowiedział na nasze pytania w tej sprawie.
- Plan pracy Izby jest przygotowywany z odpowiednim wyprzedzeniem, ale również na bieżąco są wprowadzane zmiany w kalendarzu aktywności Sejmu. Oznacza to, że w IV kwartale 2018 r. nie można wykluczyć modyfikacji oznaczających np. wydłużenie posiedzenia. Aktualizacje są bezpośrednio związane z ilością materiału legislacyjnego, który trafia do Sejmu. Zgodnie z Regulaminem decyzję o zmianach w harmonogramie posiedzeń podejmuje Prezydium Sejmu. Dla przykładu, w sprawie zmian w kalendarzu 68. i 69. posiedzenia Prezydium decyzję podjęło jednogłośnie - twierdzi zaś Centrum Informacyjne Sejmu... Oby tylko tych posiedzeń jednak nie skrócono!