Przypomnijmy - na początku stycznia ubiegłego roku Sławomir Wałęsa poszedł do toruńskiego marketu po piwo. Za kilka czteropaków zapłacił przy kasie. Kiedy wychodził, zatrzymała go ochrona sklepu. Okazało się, że syn b. prezydenta chciał wynieść w kieszeni płaszcza świeczkę zapachową, wartą niecałe 10 zł. Ochrona wezwała policję, sprawa trafiła do sądu. Ten wymierzył mu grzywnę w wysokości 20 zł.
Ale Sławomir Wałęsa ani myślał ją zapłacić, bo do dzisiaj twierdzi, że jest niewinny. Sąd zamienił mu więc grzywnę na prace społeczne. Ale i temu wyrokowi Wałęsa się nie podporządkował, bo nie miał zamiaru latać z miotłą po Toruniu i nie zgłosił się w wyznaczonym miejscu ani terminie. Czuwający nad wykonaniem postanowienia kurator zgłosił więc sprawę sądowi i wniósł o zarządzenie wykonania kary zastępczej aresztu.
Sąd Rejonowy w Toruniu przychylił się do wniosku i zarządził wobec Wałęsy juniora wykonanie 1. dnia zastępczej kary aresztu w zamian za nieuiszczoną grzywnę w wysokości 20 zł. - To jakiś absurd, żeby za świeczkę iść do więzienia - mówi nam syn byłego prezydenta.
Ale to może nie być koniec jego kłopotów. Sławomir Wałęsa ma bowiem w sądzie jeszcze jedną sprawę o kradzież w tym samym sklepie kolejnej świeczki zapachowej. Znów nie zapłacił grzywny i znów został skazany na 20 godz. prac społecznie użytecznych. Ciekawe, czy sprawa ponownie skończy się wnioskiem o areszt...
Zobacz także: Dzieci Wałęsy zrobiły karierę dzięki niemu. Kim są, co robią? ZDJĘCIA DZIECI WAŁĘSY