Syn Szydło chciał zrzucić sutannę!

2015-06-26 4:00

Tymoteusz Szydło, syn kandydatki PiS na premiera, jest obecnie na piątym roku Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie. Początki nauki nie były jednak łatwe. Kiedy wspomina swój pierwszy rok w seminarium duchownym, pisze, że zadawał sobie nawet pytanie "zostać czy nie".

Wstąpienie do seminarium było dla niego, jak sam pisze, dużą zmianą. Zwłaszcza że do wspólnoty dołączył zaraz po maturze. Było mu trudno dostosować się do nowych warunków. - Początki zawsze są trudne. Życie w seminarium nie jest wyjątkiem od tej zasady, co nie znaczy, że nie jest ono równocześnie na swoim starcie piękne - wspomina Tymoteusz w tekście opublikowanym na stronie internetowej seminarium. Dodaje, że otrzymanie upragnionej suscepty, czyli dokumentu włączającego w grono kleryków, to dopiero początek trudnej drogi. - Nie było to łatwe. Trzeba się było przyzwyczaić do życia według ścisłego planu, wczesnego wstawania, pamiętać o rytmie modlitw i przestrzegać czasu milczenia - dodaje. Do tego dochodziły także prace w domu seminaryjnym, ale także i w szpitalu dziecięcym w Prokocimiu, gdzie chłopcy z seminarium sprzątali i pomagali personelowi medycznemu. Potem rekolekcje, liczne spotkania z przewodnikiem duchowym, czas przeznaczony na modlitwę i milczenie.

Na pierwszym roku Tymoteusz zamieszkał w seminarium przy ul. Piłsudskiego, czyli w centralnym punkcie Krakowa. Pilnie chodził na zajęcia, by zaliczyć sesję egzaminacyjną. Nic więc dziwnego, że młodziutki syn Beaty Szydło miał wątpliwości. - Pamiętam, że nasze pierwsze rekolekcje miały w sobie wiele napięcia, każdy zadawał sobie pytanie "zostać czy nie". Próbowaliśmy w ciszy udzielić na nie odpowiedzi. Lwia część postanowiła zostać - dodaje.

W przyszłym roku Tymoteusz Szydło ma być wyświęcony na księdza.

Zobacz: SONDA: Najsilniejszy polityk na prawicy: Duda, Szydło czy Kaczyński? GŁOSUJ!