Ciało zostało znalezione w niedzielę w godzinach przedpołudniowych w jednym z pomieszczeń domu pod Warszawą, który zajmował. - Na miejscu wykonano oględziny z udziałem techników policyjnych oraz prokuratora. Wstępne ustalenia poczynione w toku czynności oględzin wskazują na śmierć samobójczą, jednak wszystkie okoliczności śmierci zostaną ustalone w toku śledztwa. Ciało zostało przewiezione do Zakładu Medycyny Sądowej, gdzie zostanie przeprowadzona sekcja zwłok. Zostanie również pobrany materiał do badań toksykologicznych – informuje Łukasz Łapczyński z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Nieoficjalnie wiadomo o depresji, ale śledczy badają też sprawę pod kątem tego, czy ktoś nie namówił lub pomógł targnąć się na życie synowi byłego premiera. Leszek Miller junior miał się zmagać z chorobą już od dłuższego czasu. Zresztą, współpracownicy byłego szefa SLD odczuli, że coś jest nie tak. – Premier w ostatnich rozmowach był jakiś taki nie swój. Roztkliwiał się, był nostalgiczny i mówił, że trzeba pamiętać o rodzinie. Coś było z nim nie tak... – mówi nam jeden ze współpracowników polityka.
Syn byłego premiera trzymał się z daleka od pierwszych stron gazet. Podobno dbał o to sam premier. – Junior to był normalny chłopak. Miller nie dopuszczał syna do polityki. Był chyba raz kiedyś z nim w Sejmie – wspomina informator "Super Expressu". W jednym z wywiadów radiowych sprzed lat były szef SLD ujawnił, że brakowało mu czasu dla najbliższych. – Mam do siebie wiele pretensji, bo moje dziecko zbyt często biegało z kluczem na szyi i sądzę, że nie poświęciłem mu tyle czasu, ile powinienem – powiedział wówczas Leszek Miller.
Syn polityka był absolwentem Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie i aktywnie działał w biznesie. Także w spółkach Skarbu Państwa. Skąd takie zainteresowania? To efekt porady taty! – Przynajmniej będziesz coś z tego miał – radził synowi były premier.