Zdaniem redaktora - Mirosław Skowron: O Jagnie, co igrzysk chciała

2014-04-12 4:00

Pomysł organizacji deficytowych zimowych igrzysk olimpijskich w Polsce (kraju, którego nie stać na dofinansowanie zasiłków dla rodziców dzieci niepełnosprawnych) powinien wydawać się chory. Niemców nie stać, Szwedów nie stać. Nas stać. Entuzjastą igrzysk w Krakowie okazał się jednak sam premier Donald Tusk.

I muszę przyznać, że jako przeciwnika igrzysk akurat ta informacja raczej mnie ucieszyła. Premier Tusk był już entuzjastą zmniejszenia zatrudnienia w administracji państwowej, po czym rozrosło się ono dwukrotnie. Tusk chciał zmniejszać podatki. Te oczywiście wzrosły. Kiedy premier zapowiedział kastrowanie pedofilów, okazało się, że wkrótce zaczął wypuszczać z więzień Trynkiewicza i jemu podobnych. Premier chciał wzbogacić polskie firmy na budowie autostrad? Zaczęły zdychać jedna po drugiej. Dziś premier chce igrzysk w Krakowie.

Prawdziwy problem leży w tym, że entuzjazm szefa PO przekłada się automatycznie na partyjne zobowiązanie do entuzjazmu wśród jego podwładnych. A to może oznaczać pole do gigantycznych nadużyć i rozdrapywania pieniędzy podatników.

Zobacz też: Mirosław Skowron: Nowak to pikuś

Dziennikarze serwisu LoveKraków.pl opisali, jak mąż posłanki PO Jagny Marczułajtis-Walczak, miał proponować (po omówieniu z żoną) pisanie tekstów wychwalających ideę igrzysk oraz komitet organizacyjny. Za pieniądze. Dziennikarze podkreślają, że posłanka Jagna miała według męża "pewne opory", ale nie były na tyle stanowcze, by zabroniła mu przedstawienia oferty.

Dziś posłanka Platformy twierdzi, że jej mąż... nie reprezentował komitetu organizacyjnego i nie miał prawa do składania takich propozycji w jej imieniu. I w ogóle teraz to ona wszystko skontroluje i będzie cacy. Mówiąc krótko, posłanka Marczułajtis dokonała rozdzielności reprezentacyjnej i od teraz jest Marczułajtis-Walczak dla urzędu podatkowego, ale dla idei igrzysk tylko Marczułajtis. Może to jej mąż, ale prywatnie. W sprawach związanych z olimpiadą? Nie zna faceta.

Czytaj również: Mirosław Skowron: Rosyjska norma

Ktoś uznałby, że brzmi to głupio, ale polscy parlamentarzyści mają w produkcji podobnych tekstów spore doświadczenie. Pamiętam posła, który "nie kierował samochodem po pijaku", tylko zaczęły mu "fermentować w żołądku zjedzone jabłka i stąd wskazania alkoholu na alkomacie". Inny poseł tamował krwotok z nosa, wylegując się na podłodze sejmowej łazienki.

Pani Jagno, witamy w tym zacnym gronie.

Polub nas na Facebooku