Powiedzmy, że jakiś pracownik przychodzi do pracy i ma siedząc w niej, wykonać jakąś pracę. Pracownik podpisuje się na liście obecności, po czym ucieka do domu, nie wykonując tej pracy. Po czym pobiera pieniądze za wykonaną pracę. Kim byłby taki pracownik? Można by go nazwać złodziejem, naciągaczem. Różnie.
Jak można nazwać Sławomira Nowaka? Mam dziwne wrażenie, że w związku z sondażami Platformy Obywatelskiej (znów prowadzi przed PiS) będzie można go wkrótce nazywać wyłącznie panem ministrem. W końcu jak ktoś jest ulubieńcem Cezara, to głupie zegarki go nie zatopią. Sławomir Nowak ma o tyle gorzej niż wielu kolegów z Sejmu, że jest rozpoznawalny. Do jakich scen i nadużyć musi dochodzić w przypadku posłów mniej znanych bądź różnych polityków, którzy obsiadają jak muchy państwowe spółki? W końcu od wyborów na szefa dolnośląskiej PO mamy już chyba pewność, że spółki te służą głównie korupcji politycznej?
Przeczytaj: Sławomir Nowak wyłudził 400 złotych?! Taki z niego cwaniak!
Znacznie mniej niż posła Nowaka w świetle triumfującej w sondażach Platformy obawiam się zatem wielu jego partyjnych kolegów. Dlaczego? Dlatego, że to będzie ich trzecia kadencja u władzy. Oni będą mieli świadomość, że jest to kadencja ostatnia. Ten cud kolejny raz się nie zdarzy.
I będą wiedzieli, że muszą być zaradni na zapas. Na ileś lat do przodu. Może już na całe życie. Zapowiedź tej zaradności widzieliśmy już po licznych aferach PO w tej kadencji. Boję się tego, co mogą pokazać w pełni formy.