Do wypadku, w wyniku premier Beata Szydło i dwóch funkcjonariuszy Biura Ochrony Rządu odnieśli lekkie obrażenia, doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Składająca się z trzech samochodów kolumna BOR wymijała samochód Kościelnika, który zatrzymał się, by skręcić w lewo. Kościelnik przepuścił tylko pierwszy pojazd, po czym rozpoczął manewr skrętu doprowadzając do zderzenia z autem wiozącym szefową rządu, które w wyniku tego zderzenia zmieniło tor jazdy u uderzyło w drzewo, opisuje perypetie Kościelnika TVP Info.
Dalej portal przypomina, że pod koniec 2021 r., w trakcie trwającego w II instancji procesu, „Gazeta Wyborcza” opublikowała wywiad z oficerem BOR, który brał udział w wypadku. Twierdził on, że pod naciskiem złożył w tej sprawie fałszywe zeznania. – Są ludzie, którzy chcą, by prawda nie przedostała się do opinii publicznej – twierdził.
Czytaj także: Szydło z zarzutami do prezydenta Francji! "Polska jest krajem praworządnym"
Przypomnijmy, że kierowca Seicento już wcześniej chętnie występował, chociażby podczas kampanii prezydenckiej podczas wiecu kandydatki Małgorzaty Kidawy- Błońskiej. Wtedy też mówił: Chciałbym żyć w kraju, w którym każdy naprawdę byłby równy wobec prawa . To nie była zwykła stłuczka. Nie zderzyłem się z samochodem, zderzyłem się z władzą – stwierdził Sebastian Kościelnik. Przyznał, że po wypadku otrzymał od premier Beaty Szydło list, w którym zapewniła go, że wszyscy są równi wobec prawa. – Uwierzyłem w to – oświadczył.
Jak dodał, minęły trzy lata, mój proces nadal trwa. Gdybym mógł cofnąć czas, nic bym nie zmienił. Zrozumiałem, że ten list to była tylko pusta deklaracja. Chciałbym żyć w kraju, w którym każdy byłby równy wobec prawa - powiedział Kościelnik.