Stanisław Drozdowski

i

Autor: Mirosław Noworyta Stanisław Drozdowski

Stanisław Drozdowski: Wstyd

2016-06-30 4:00

Od lat 90. nasi obywatele wychodzą ze szkoły bez podstawowej świadomości historycznej (o okresie wcześniejszym szkoda wspominać). Bez wiedzy o symbolach naszej historii i jej bohaterach. Dotyczy to szczególnie historii współczesnej, tej po II wojnie światowej. I brak w tych nieświadomych ludziach szacunku dla ojców i dziadków, bo nie potrafią w nich dostrzec tych, którym Polska zawdzięcza dzisiejsze powodzenie. I nawet tego powodzenia nie są w stanie docenić, bo nie znają miary. Miary szacunku, który są winni tym buntującym się przed laty w kolejnych zrywach przeciw totalitaryzmowi. Nawet tego ostatniego słowa nie rozumieją.

Cynicznie wykorzystują to politycy wszelkiego autoramentu. Oni też nie kierują uwagi na to, co ważne (bo w większości nic nie rozumieją). Uczą za to głupiej demonstracji, prymitywnego gwizdu, który nazywają sprzeciwem. Przeciw czemu? Jasne, że przeciw tym, z którymi właśnie są w opozycji. I tak od lat.

Czerwiec '56. Kamień milowy polskiej wolności. 60 lat od wydarzeń, w których zginęło 58 Polaków, upłynęło przedwczoraj. Tysiące wtedy wyszły na ulice Poznania, manifestując potrzebę lepszego życia i pogardę dla komuny. Ta skierowała przeciw nim ponad trzysta czołgów i dziesiątki tysięcy żołnierzy. W tym starciu z komunistycznym siepaczem normalni ludzie nie mieli szans. A jednak zaprotestowali. Tak było potem w Gdyni i Gdańsku w roku 1970. A kolejnych poległych żegnaliśmy w paroksyzmie komuny - stanie wojennym. A po nim do tej wolności, jaką dziś mamy, doprowadzili ci, którzy wcześniej nie przestraszyli się w Radomiu '76 czy podczas protestów Solidarności w roku 1980.

Przedwczoraj, w trakcie uroczystości 60. rocznicy Czerwca '56, podczas należnej poległym i żyjącym chwili skupienia i pamięci znaleźli się ubodzy umysłowo i emocjonalnie, którzy gwizdem i buczeniem przerywali słowa oddające wielkość tamtym bohaterom. Znaleźli się też politycy, którzy słowa pamięci barwili doraźnym interesem politycznym. I znaleźli się dziennikarze i redaktorzy, dla których gwizdy i chamstwo stały się solą ich relacji.

Wstyd. Dla nas wszystkich.

Czytaj też: Nie ma mowy o żadnym superpaństwie europejskim