Stanisław Drozdowski

i

Autor: Mirosław Noworyta Stanisław Drozdowski

Stanisław Drozdowski: Pocałunek Kwaśniewskiego

2015-05-13 4:00

Co nagle, to po diable? Warto przypominać tę prawdę sztabowcom Bronisława Komorowskiego. Ledwie Aleksander Kwaśniewski oświadczył się obecnemu prezydentowi, a uczynił to "na żywo" w programie Tomasza Lisa, natychmiast skorzystano z oferty. Wczoraj w ogrodach Belwederu reprezentant zjednoczonych sił lewicy Kwaśniewski (bo żadna inna lewica już nie istnieje) namaścił niemal kandydata na kolejną kadencję prezydencką.

Żałosne widowisko i można mieć tylko nadzieję, że o tym pocałunku śmierci wahający się jeszcze potencjalni wyborcy Bronisława Komorowskiego szybko zapomną. Bo sztabowcy obecnego lokatora Belwederu jakby nie pamiętali, że żadna z inicjatyw z udziałem cudownego dziecka PRL-u w ostatnim czasie nie przyniosła sukcesu.

Poza tym wydaje się, że o wyborców Bronisław Komorowski musi zabiegać bardziej po prawej niż po lewej stronie tak zwanej sceny politycznej - a w tym uściski (nawet ręki) z Aleksandrem Kwaśniewskim nie pomogą, niszcząc resztki wizerunku prezydenta z okresu walki o wolność i niepodległość. Brrr...

A wydawałoby się, że część otoczenia kandydata Platformy Obywatelskiej zrozumiała pseudolewicowe zagrożenia, doprowadzając do przesunięcia uroczystości odebrania przez Bronisława Komorowskiego nagrody Człowieka Roku 2014 przyznanej przez "Gazetę Wyborczą". Taka przedwyborcza hucpa zniesmaczyłaby zapewne dużą część niepewnego swoich preferencji elektoratu, niechętnie patrzącego na lewicowe kontakty kandydata.

I w tym cała schizofrenia sztabu belwederskiego. W sprawie odbierania nagrody "Gazety Wyborczej" zrozumiał on zagrożenia, w kwestii bratania z Aleksandrem Kwaśniewskim - nie.

Ale w histerii ludzie postępują nielogicznie. A sztab w histerii źle wróży kandydaturze.

A może prezydenta obsługują dwa sztaby?

 

Zobacz też: Sławomir Jastrzębowski: Wygrał Duda, czyli paradoks Kaczyńskiego

Nasi Partnerzy polecają