Stanisław Drozdowski: Niewygodna dymisja Klicha

2012-02-10 3:10

Dwa fakty. Pierwszy: Edmund Klich, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, został odwołany przez ministra Nowaka. To spóźniona reakcja na sposób wyjaśniania katastrofy smoleńskiej. Drugi: prokuratura postawiła zarzuty wiceszefowi BOR generałowi Pawłowi B. niedopełnienia obowiązków podczas przygotowań lotu prezydenta Lecha Kaczyńskiego do Smoleńska.

Dymisja Klicha była jedynym wyjściem. Już dawno udowodniono (piszemy o tym na str. 5), że przewodniczący komisji, w okresie kiedy był akredytowany przy rosyjskim MAK, chodził na pasku Rosjan. A przed i po opublikowaniu raportu Anodiny nie stanął w obronie ani polskich lotników, ani gen. Błasika.

To jemu - podobnie jak premierowi Tuskowi - zawdzięczamy przerażający komunikat, jaki poszedł w świat, że katastrofy winni są nieudolni polscy lotnicy i pijany szef sił powietrznych, który ich zmuszał do lądowania.

Dlatego zadziwia komentarz ministra Nowaka do tej dymisji wymuszonej przez innych członków PKBWL: - "Nie widziałem możliwości polubownego rozstrzygnięcia tej sprawy". W czyim imieniu chciał Nowak polubownego rozwiązania. Rodzin ofiar katastrofy czy wszystkich Polaków, którzy wreszcie zasługują na prawdę o katastrofie.

Czy w imię rządu, któremu wyraźnie na tym nie zależy. A może Nowak po prostu rozumie, że uzależnienie Klicha od Rosjan było konsekwencją postawy polskiego rządu w tamtym tragicznym kwietniu 2010?

Oskarżenia generała Pawła B. o niedopełnienie obowiązków w przygotowaniu lotu prezydenta Kaczyńskiego stoi z kolei w sprzeczności zarówno z ustaleniami komisji rządowej Millera, jak i NIK. I szybkimi awansami szefa BOR gen. Janickiego.

Oba wczorajsze wydarzenia zmuszają więc do prostego pytania: po której stronie stoi rząd w sprawie ustalenia przyczyn i winnych katastrofy smoleńskiej?