Trwający już tydzień w Sejmie protest ujawnił najgorsze oblicze wielu naszych polityków. Jedni próbowali się pod nim podpisać, jak działacze Solidarnej Polski. Dzięki temu zyskać społeczny rozgłos i wydobyć się z dna sondaży. Inni, jak Janusz Palikot, za późno zauważyli, jak wykorzystać protest dla kariery, do czego głośno, choć nieświadomie się przyznali. Kolejnym, w tym niepełnosprawnemu posłowi Filipowi Libickiemu, protest zaburzył skalę ważności i wartości.
Bo protestujący śmieli krzyczeć na premiera, oburzał się poseł. To, że Donald Tusk przez lata nie słyszał ich krzyku rozpaczy, nie było dla posła godne komentarza.
Zobacz: Korwin-Mikke gorszy od Palikota – wyśmiewa niepełnosprawnych! „To debile” drwi
Szef rządu miał jednak odwagę stanąć z protestującymi oko w oko w świetle kamer. Lekcja okazała się bardzo pouczająca. Strach przed kolejnym protestem, tym razem opiekunów dorosłych niepełnosprawnych, zmusił rząd do oddania im wczoraj głodowego (520 zł) zasiłku odebranego bezmyślnie kilka miesięcy temu. Matkom dzieci niepełnosprawnych obiecano 200 złotych więcej.
Strach przed tak wyrazistą formą protestu rodzin niepełnosprawnych spowodował, że nie doszło do spotkania matek z Anną Komorowską. Prezydentowa nie chciała przyjść do Sejmu.
Bo nikomu politycznie i wizerunkowo nie służy dyskusja z doprowadzonymi do granic wytrzymałości ludźmi, dotkniętymi przez los na całe życie.
A tych wszystkich, którzy szydzą z nich i ich protestu albo nie chcą poprzeć ich sensownych żądań, chciałbym zapytać: chcielibyście być na ich miejscu?