Komu? Po pierwsze Kukizowi Pawłowi (Kukiz'15) - znakomitemu autorowi i wykonawcy piosenek, po drugie - Januszowi Piechocińskiemu (PSL), Fredowi Flintstone'owi polskiej polityki, po trzecie - Barbarze Nowackiej (Zjednoczona Lewica), znakomitej następczyni Magdaleny Ogórek, na czele ruchu wg doktryny Leszka Millera.
Właśnie to egzotyczne trio odśpiewało wczoraj w Sejmie tren na upadek polskiej demokracji oraz dziennikarstwa. Biadali, że nie są zapraszani do debaty przedwyborczej, a przecież tyle mają do zaoferowania Polakom. Oświadczali, że wiedzą, gdzie leżą (tak jak ich sondaże) rozwiązania problemów rodaków. Takie buuuuuuuuuuuuuuu..., dlaczego nas nie zauważacie?
Mają rację, krzyczeli moi młodsi koledzy. Za chwilę usłyszałbym, że wszystkim (partiom) trzeba uwagi poświęcić po równo i tym podobne brednie. O demokracji itd.
Przypomnę im jednak, że idą wybory. I na uwagę wyborców i mediów trzeba zasłużyć. A jak ma to zrobić Kukiz, który coraz cieniej i bezprogramowo śpiewa, jak przyciągnąć ma Piechociński, autor najgłupszego hasła przedwyborczego - "będę premierem koalicji PiS-PSL-PO", jak ma to zrobić sympatyczna z wyglądu Nowacka, autorka tekstu o tym, że koszulka z zabójcą Che Guevarą jest OK.
Też wolałbym, żeby w debacie przedwyborczej wzięło udział więcej znaczących dla Polski polityków. Ale dla tych państwa nie widzę w niej miejsca. Zakłóciliby mi jasny odbiór debaty Tusk - Kaczyński. Przepraszam, oczywiście Kopacz - Szydło.