Od chwili przejęcia władzy przez Platformę Obywatelską, czyli od siedmiu lat, każdy następny wariant rządu po rekonstrukcjach był słabszy. Ale za to lider po każdej zmianie był silniejszy. I póki Donald Tusk był premierem Polski, w rządzie mógł zasiadać każdy - byle pasował do koncepcji szefa. A ta zakładała, jak pokazuje nam historia, stawianie na wiernych i zgodnych. Tak też budowano partię.
Ten podział, widoczny już od dawna
Nic tak nie śmieszy jak teorie o nowym otwarciu, lansowane przez niektórych działaczy Platformy. Bo nowe otwarcie znaczyłoby też zasypanie podziałów w samej PO. A to raczej nie nastąpi. Ten podział, widoczny już od dawna, związany jest z konsekwentnym usuwaniem z pierwszej linii mocnych organizacyjnie i intelektualnie na tle innych działaczy PO - Grzegorza Schetyny, Rafała Grupińskiego czy Andrzeja Halickiego. Pozostawianie ich poza rządem to tylko wzmacnianie wewnętrznej opozycji w PO, nawet jeśli wymienieni jak dotychczas będą zapewniać o tym, że Platforma jest najważniejsza.
Zobacz też: Zdaniem Naczelnego. Sławomir Jastrzębowski: Co sądzić o sądach skazujących bohaterów?
Na określenie "damy z żelaza", którego już używają z niewiadomych powodów media zagraniczne, będzie musiała przyszła premier dopiero zapracować
Prędzej czy później dojdzie do konfliktu, bo silnymi osobowościami może zarządzać tylko inna silna osobowość. Czy taką ma Ewa Kopacz, następczyni Donalda Tuska w fotelu premiera i jak słyszymy - szefa partii? Dziś trudno na to odpowiedzieć, bo przesłanek "za" nie ma żadnych. Na określenie "damy z żelaza", którego już używają z niewiadomych powodów media zagraniczne, będzie musiała przyszła premier dopiero zapracować, co byłoby w interesie Polaków, którym wypada życzyć przecież dobrego rządu.
I cokolwiek powiedzieć złego czy dobrego o Platformie, ma na kim Ewa Kopacz się wzorować. Choćby na prezydent Warszawy Hannie Gronkiewicz-Waltz. Ale to już inne opowiadanie.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail