Po pierwsze wzrosły podatki - bo skasowano ulgi. Po drugie - jak przewidują ekonomiści największych polskich banków, wskutek dobrego rządzenia naszego rządu w tym lepszym 2013 roku bezrobocie wzrośnie o 300 tysięcy. Po trzecie wzrosną ceny papierosów, po czwarte wchodzi nowy podatek śmieciowy, który też bardziej obciąży budżety domowe...
Ale nie narzekajmy. Są też rzeczy dobre... Na przykład minister cyfryzacji Michał Boni uczynił nasze życie bardziej komfortowym. Oddał nam do dyspozycji system eWUŚ. Po wielu godzinach czekania w kolejce do lekarza skorzystamy z rewolucyjnego rozwiązania - system potwierdzi, czy mamy ubezpieczenie. A i pensja minimalna wzrosła do 1600 zł. Wiem, że sporą grupę rodaków pracujących za najniższe pieniądze to cieszy. Mnie nieco smuci. Bo premier tak pięknie wylansował obraz Polski u progu kryzysu, że pracodawcy raczej będą zwalniać niż podwyższać tę minimalną pensję
- o czym już pisałem wyżej.
Premier ma jednak inne wizje i ogłasza je na Twitterze. Otóż wbrew czarnowidztwu fachowców - również tych z Unii Europejskiej - twierdzi, że bezrobocie spadnie w 2013, a poza tym obiecuje to, co lubimy najbardziej - krew i igrzyska, czyli prawdopodobne zmiany w rządzie. Kiedyś obiecywał drugą Irlandię. Sprawdziło się, u nas też kryzys. Może i teraz będzie miał rację...
PS Uważajcie na drogach, trzymajcie się przepisów. Wpływy za mandaty mają bardzo poważny udział w rządowym budżecie. I dlatego państwo musi ściągnąć pieniądze z Państwa domowego budżetu.