Stanisław Drozdowski: Polski syndrom wyparcia

2011-04-02 4:00

Dawno nic nie sprawiło mi takiej satysfakcji, jak wyniki badań zleconych przez brytyjski dziennik "The Guardian". Roześmiejcie się Państwo. Bo jak traktować poważnie przekonanie Polaków, i to ich męskiej części, że są najpiękniejsi w Europie? (Jeśli chodzi o kobiety, rzecz jest niepodważalna i nie podlega dyskusji). Ot, samozachwyt taki i tyle - powiecie. A ja się nie zgadzam. To kwestia poważna. Rzecz cała w naszej reakcji na rzeczywistość, czyli tej rzeczywistości wypieraniu.

Osieroceni przez autorytety (wskażcie nam dzisiaj takie, ale dla wszystkich Polaków), osieroceni przez rząd (pracuje tylko dla sukcesu wyborczego, a raczej nie pracuje, aby ten sukces odnieść) szukamy siły w samych sobie. I co najwspanialsze - znajdujemy ją. Co tam kłótnie Kaczyńskiego z Tuskiem, co tam niezasłużone i spore premie wszystkich marszałków Sejmu, co tam drożyzna?

Przeczytaj koniecznie: Sławomir Jastrzębowski: Wenderlich! Oddaj pieniądze!

Nie warto o tym myśleć, nie warto się z tym użerać! Myślmy więc pozytywnie - o sobie. I robimy to. Jesteśmy piękni, więc jesteśmy fajni, atrakcyjni. Dla siebie? Tak! Dlatego i dla innych! I ta wiara pozwala nam spokojnie patrzeć w przyszłość. To wielka umiejętność wyprzeć ze świadomości - rosnące ceny benzyny i cukru, niepewność o stan przyszłej (głodowej?) emerytury. To też wielka siła każdego Polaka, że jest w stanie wstać rano, odrzucić dzisiejszą "tuskowszczyznę", a także wczorajszy "kaczyzm" i ze stwierdzeniem - co mnie to obchodzi - przyjąć kolejny dzień.

Boję się tylko, czy w następnym badaniu wypadniemy równie dobrze.

PS. Nie odnoszę się tu do innego polskiego przekonania, że posiadamy najmocniejsze głowy w Europie. Nic w tym nowego. Ale przecież nie jest to powód do... samozachwytu.