Sławomir Jastrzębowski: Wenderlich! Oddaj pieniądze!

2011-04-01 4:00

Szanowny Czytelniku "Super Expressu", dziś o tym, jak zrobić z gęby cholewę na przykładzie wicemarszałka Sejmu z SLD Jerzego Wenderlicha, czyli o tym, jak punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia. I zastrzegam, że nie jest to żaden primaaprilisowy żart.

W roku 2010 wicemarszałek Wenderlich przyjął sobie nagrodę w wysokości 32 tys. zł. Nie był jedyny. Marszałek Sejmu przyznawał wicemarszałkom, a wicemarszałkowie z wdzięczności przyznawali marszałkowi. W sumie w swoim gronie poprzyznawali sobie ponad 200 tys. zł.

Uczciwie przyznajmy, że Wenderlich nie był nawet rekordzistą, bo po 50 tys. zł wzięli sobie Stefan Niesiołowski z PO i Ewa Kierzkowska z PSL. Nagrody zostały wypłacone za nie wiadomo co, ale zgodnie z prawem, choć przeciw poczuciu przyzwoitości.

Czemu więc przyczepiłem się akurat do skądinąd sympatycznego Wenderlicha? Z powodu pamięci.

Przeczytaj koniecznie: Prezydium Sejmu najpierw przyznało sobie 222 tys. zł nagród, a teraz chce zmian w sposobie nagradzania

Otóż w roku 2008 Wenderlich nie był wicemarszałkiem, tylko zwykłym posłem. Kiedy na jaw wyszło, że marszałek i wicemarszałkowie poprzyznawali sobie identyczne co do zasady nagrody za nie wiadomo co, wówczas nienależący do paczki poseł SLD Wenderlich grzmiał:

"Te nagrody nie powinny być przyjęte. Warto by się powściągnąć". Mówił to z wrażliwością prawdziwego socjaldemokraty z SLD, że kiedy ludziom z powodu kryzysu żyje się coraz gorzej, politycy nie powinni się nagradzać.

"Kiedy Polacy nie zyskują, władzy też nie powinno przybywać" i "W kategoriach ludzkiej solidarności nie można przyjąć tych pieniędzy" - to słowa Wenderlicha sprzed dwóch lat. Kiedy jednak został wicemarszałkiem, z punktem siedzenia zmienił mu się punkt widzenia i sam 32 tys. zł nagrody przyjął. Z gęby cholewa.

Panie Wenderlich. Proszę oddać te pieniądze z nagrody! Ocali Pan twarz. No, może chociaż jej cząstkę.