"Super Express": - 5 marca 1940 r. sowieckie NKWD wydało rozkaz rozstrzelania polskich jeńców wojennych. Na tegoroczne uroczystości do Katynia strona rosyjska zaprosiła premiera Tuska, a nie głowę państwa - prezydenta Kaczyńskiego. W Polsce jest to odbierane jako próba obniżenia rangi obchodów.
Richard Pipes: - Ja bym do tego tak nie podchodził. Pamiętajmy, że stroną zapraszającą jest premier Putin i zaprosił swojego odpowiednika w Polsce.
Przeczytaj koniecznie: Gleb Pawłowski: Nie sprowadzajmy historii do tej jednej daty
- Ale Polskę podczas takich uroczystości zawsze reprezentuje prezydent - to jego domena i kompetencje.
- W Rosji inaczej rozłożone są kompetencje władzy. Gdybym ja miał wskazać, czyja obecność wzmocni rangę rosyjskiej delegacji - Putina czy Miedwiediewa - to wybrałbym właśnie Putina. Ale rozumiem wasze obiekcje. Protokolarnie Putin jest tylko szefem rządu. Jednak realnie jest ważniejszy. Nie zmienia to faktu, że strona rosyjska powinna była zaprosić do Katynia również prezydenta Kaczyńskiego.
- Pierwszy raz mówi pan tak ciepło o Putinie...
- Moja opinia o nim jako nowym carze Rosji nie ma w tym kontekście większego znaczenia. To niestety osoba numer jeden w państwie i to jego gesty są bacznie obserwowane. Pamiętajmy, że na początku lat 90. Rosjanie przyznali już, że mordu dokonało sowieckie NKWD, ale później zaczęli się wycofywać. Dziś znów słychać oficjalne głosy, że za Katyń odpowiadają Niemcy. Dlatego tak ważne jest teraz, co powie Putin. Ten głos będzie dla Rosji rozstrzygający.
- W kwietniu Putin uczci pamięć ofiar Stalina, a w maju będzie go nazywać zwycięskim wodzem podczas defilady na 65. rocznicę zwycięstwa w wojnie.
- Dla Polaków jest to problem. Powinno to stanowić problem również dla Rosjan - przecież wymordował miliony ich rodaków. Ale widzą w Stalinie nie tylko kata, ale też wodza zwycięskiej wojny, czyli postać dwuznaczną.
- Wynika to z ich mentalności, czy też jest projektem sterowanym przez władze?
- Jedno i drugie. Z sondaży opinii publicznej wynika, że Stalin cieszy się dużym szacunkiem. Podniósł Rosję do rangi światowego mocarstwa. Dziś Rosja już nim nie jest. A Putin też by chciał być wodzem mocarstwa. Ten aspekt pamięci o Stalinie uważa więc za pozytywny. Stąd to niezdecydowanie: bardziej morderca czy bardziej wybitny przywódca?
- Jak Rosjanie odpowiedzą na to pytanie za, powiedzmy, pięćdziesiąt lat?
- Zawsze szacunkiem darzyli tych ze swoich władców, którzy byli silni. Symbolizują dla nich przede wszystkim to, co pozytywne. Dlatego nie sądzę, aby wyrugowali Stalina z panteonu swojej historii. Na pewno łatwiej się będzie jemu tam utrzymać niż wejść do niego np. Kiereńskiemu - premierowi z okresu sprzed bolszewickiego przewrotu - którego postać dużą część rosyjskiego społeczeństwa napawa pogardą dla demokracji.
- Dmitrij Miedwiediew niedawno publicznie ogłosił, że: "pamięć o tragediach narodowych jest tak samo święta jak pamięć o zwycięstwach. Nie ma usprawiedliwienia dla represji".
- Większość Rosjan nie podpisałaby się pod tym. Niepokojące jest też to, że 42 proc. Niemców uważa, że Hitler miał dobre i złe strony. Zdobył dla nich olbrzymie terytoria i nie mogą o tym zapomnieć. Relatywizowanie zbrodniczych przewin sukcesami jest nie do wyobrażenia na przykład w krajach o dominacji kultury anglosaskiej. Rosjanie i Niemcy podchodzą do tego inaczej.
Przeczytaj koniecznie: Stalin chciał takiej Polski, jaka jest dzisiaj
- Dlaczego śledztwo dotyczące zbrodni dokonanej w Katyniu przybiera w Rosji tak groteskowy wymiar?
- Psychologicznie jest to zrozumiałe: trudno jest się bezdyskusyjnie przyznać do tak straszliwego czynu. Poza tym proszę pamiętać, że w Rosji nie istnieje tradycja sądzenia tego typu zbrodni. Owszem, Berię i kilka podobnych mu postaci nawet rozstrzelano - ale na tym koniec. Komunizm nie miał swojej Norymbergi, więc trudno oczekiwać, aby Rosjanie sprawnie czy chętnie sądzili przecież niewielki wycinek komunistycznych zbrodni, jakim był Katyń.
- Dla Polaków nie jest to tylko wycinek komunistycznych zbrodni, ale obok tragedii w dołach śmierci symbol sowieckiego zła. Dlaczego ponad 21 tys. polskich oficerów musiało zginąć?
- Dlatego, że Rosjanie uważali tych oficerów i inne ofiary za nacjonalistów, którzy będą się sprzeciwiać ich dominacji nad Polską wschodnią, a potem również zachodnią, którą zamierzali z czasem zdobyć.
Prof. Richard Pipes
Światowej sławy historyk, sowietolog. Doradca prezydenta Reagana ds. Rosji i Europy Środkowej
5 marca 1940 roku. Najwyższe władze sowieckie decydują o ludobójstwie - zgładzeniu 21 857 polskich jeńców wojennych przetrzymywanych w obozach po napaści ZSRR na Polskę 17 września 1939 roku. |